Zimowe warunki, jak wiemy, niosą ze sobą szereg niebezpieczeństw i zagrożeń dla koni, u których mogą wystąpić kontuzje. Czy jednak powodowani obawami możemy po prostu zamknąć naszych kopytnych pupili w zaciszu, zdawałoby się, bezpiecznych boksów? Otóż takie rozwiązanie nie powinno być tak naprawdę brane pod uwagę. Warunkiem zachowania zdrowia fizycznego i psychicznego naszych koni jest zapewnienie im codziennej dawki ruchu. To przestrzeń i ruch jest ich żywiołem. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że w trakcie zimowych miesięcy musimy wykazać się daleko idącym rozsądkiem i przewidywaniem. By tak się stało, warto przypomnieć sobie o kilku sprawach.
Temperatura
Pierwszą z nich fakt, że człowiek i koń zupełnie inaczej reagują na obniżenie temperatury. Kiedy słupek rtęci w termometrach zaczyna spadać poniżej zera, zakładamy na siebie grubsze okrycia lub kolejną warstwę odzienia. Natura wyposażyła konie w skuteczny sposób radzenia sobie z tym problemem. Wraz z nastaniem zimniejszych, jesiennych dni, miejsce krótkich włosów leniej sierści zajmują dłuższe i gęstsze włosy sierści zimowej. Jej zadaniem jest zatrzymać w okrywie włosowej więcej powietrza, które po ogrzaniu przez końskie ciało stanowi doskonały „płaszcz cieplny”, skutecznie izolujący koński organizm od wpływu warunków zewnętrznych. By lepiej zrozumieć powiązania różnych czynników z organizmem konia w zimowych warunkach musimy określić sobie pewne istotne pojęcie – najniższą temperaturę krytyczną (NTK). Jest to indywidualna wartość temperatury zewnętrznej, przy której dany koń jest w stanie utrzymać stałą temperaturę swojego ciała bez konieczności dodatkowego zużywania energii. Wielkość ta uzależniona jest od ogólnej kondycji i stanu zdrowia oraz jakości sierści konkretnego rumaka, jak również od stopnia indywidualnej aklimatyzacji konia do warunków klimatycznych.
Dzięki badaniom naukowych przeprowadzonym w Europie i Ameryce Północnej wiemy dzisiaj, że NTK dla większości zdrowych koni wartość ta znajduje w przedziale -1 do +10°C. Najniższa z nich dotyczy tych koni, które przebywając cały dzień lub jego większość na padoku i dzięki temu posiadają gęstą i utrzymaną w czystości sierść zimową. Skrajnie wysoka wartość NTK dotyczy koni mało przebywających poza boksem lub derkowanych już od jesieni. Przeprowadzone badania wykazały również, że wartość NTK dla koni po strzyżeniu i bez derki wynosi +15°C! Co ciekawe, konie z przemoczoną sierścią uzyskały taki sam wynik! Warto chyba chwilkę zatrzymać się nad tym tematem, bo zrozumienie jego mechanizmu jest bardzo pomocne przy unikaniu zimowych pułapek. Z przytoczonych wyników badań wynika, że jakość i rodzaj końskiej sierści ma podstawowe znaczenia dla jego odporności na niskie temperatury. Suche, długie i gęste włosy zatrzymują ogrzane już końskim ciałem powietrze tworząc ochronną warstwę. By tak mogło się stać, końska sierść musi być jednak należycie pielęgnowana. Posklejane włosy nie pozwolą na zatrzymanie wokół siebie powietrza, a zatem skuteczność ochrony takiej sierści drastycznie spada. Sięganie po szczotkę i zgrzebło to, jak widać, nie tylko troska o estetyczne walory naszego podopiecznego, ale również o jego stan zdrowia. Zwłaszcza w warunkach niskich temperatur. Czysty koń to zdrowy koń.
Konie same na ogół radzą sobie doskonale z przystosowaniem się do panujących zimą temperatur. Nawet silne mrozy nie stanowią dla nich problemu. Kiedy jednak mamy do czynienia z silnym, zimowym wiatrem połączonym do tego z silnymi opadami deszczu czy śniegu, to sprawa zaczyna wyglądać już nieco inaczej. Coraz głębiej sięgające przemoczenie sierści w połączeniu z ciągłym wychładzaniem mogą doprowadzić do hipotermii. A to niestety wymaga interwencji lekarza hipiatry – mówi doświadczony lekarz weterynarii Piotr Szpotański.
Karmienie i suplementacja
Hipotermia, o której wspomina w swojej wypowiedzi Piotr Szpotański, to nic innego jak stan, w którym temperatura konia spada poniżej 37,5°C (w średnio łagodnej postaci) i tempo schładzania organizmu końskiego jest szybsze niż jego zdolności do wytwarzania ciepła. Zanim do takiego stanu dojdzie, organizm koński będzie starał się utrzymać stałą temperaturę ciała poprzez zwiększenie metabolizmu i dostarczenie mu większej ilości ciepła. Oznacza to zwiększenie zapotrzebowania na paszę. Czy powinniśmy więc zwiększyć dawkę paszy treściwej czy może lepiej objętościowej? Pytany o ten temat Piotr Szpotański tak to wyjaśnia:
Chcąc dostarczyć organizmowi konia większą ilość energii, część niedoświadczonych właścicieli zwiększy rację podawanego owsa. To naturalne skojarzenie. Łatwo jednak w ten sposób wpaść w pułapkę przebiałkowania wierzchowca (zwłaszcza w przypadku dorosłych koni, bo źrebaki i młodzież mają nieco większe zapotrzebowanie na białko, co jest całkowicie naturalne). To z kolei skutkuje zaburzeniami w przemianie materii i drastycznym obniżeniem obronności organizmu. Inaczej mówiąc – możemy nieświadomie wpędzić naszego pupila w bardzo poważne problemy zdrowotne. Dobrym rozwiązaniem jest więc w okresie zimowym i konieczności zaspokojenia większego zapotrzebowania na energię, wspomagać się suplementacją końskiej diety wszelkiego rodzaju musli, zawierające dodatki kukurydzy i melasy, które przy stosunkowo wysokiej ilości energii mają mniejszą zawartość białka. Warto też zadbać o to, żeby koń miał zapewniony stały dostęp do dobrej jakości siana.
Jak wynika z prac naukowców zajmujących się badaniem końskich organizmów, by uzupełnić straty energii wynikłe z zimna, każdemu stopniowi spadku temperatury poniżej NTK towarzyszy około jednoprocentowe zwiększenie zapotrzebowania na energię. Jak wspomniałem, wartość NTK dla konia z grubym płaszczem czystej, zimowej sierści wynosi -1°C. Przy spadku temperatury zewnętrznej do -10°C (co w czasie zimy jest dosyć powszechne) koń taki będzie miał większe o 10% zapotrzebowanie na energię. Jak to zrealizować? Jak wynika z szacunków specjalistów od żywienia koni, dla konia przebywającego większość dnia poza stajnią i ważącego 500 kg, by mógł on utrzymać stałą temperaturę ciała, trzeba dostarczyć minimum16 Mcal dziennie. Biorąc pod uwagę to, co powiedział doświadczony lekarz weterynarii Piotr Szpotański, warto wiedzieć, że 1 kg dobrej jakości siana dostarcza maksymalnie 2 Mcal energii. By w normalnych warunkach zrównoważyć bilans energetyczny konia, oprócz paszy treściwej powinien on dostawać dzienną dawkę siana w wielkości 1,5-2% masy swojego ciała, czyli 7,5-10 kg. W okresie zimowym wartość ta powinna zostać zwiększona o ok. 30% (do dawki 9,75-13 kg), a w przypadku występowania szczególnie dużych mrozów nawet o 50%, czyli 11,25-15 kg. Jak pokazały przeprowadzone badania naukowe, przebywanie konia w warunkach, gdy temperatura otoczenia jest niższa od jego NTK o 5 stopni Celsjusza wymaga od jego organizmu zużycia dodatkowych 2 Mcal/dobę. Obniżanie temperatury zewnętrznej o kolejne 5 stopni Celsjusza wymagać będzie zbilansowania kolejnymi 2 Mcal/dobę.
Wielkości te wzrosną jeszcze bardziej również wtedy, gdy do czynnika temperaturowego dojdą kolejne, czyli wiatr i opady (deszcz lub śnieg). Przy temperaturze zewnętrznej 0 stopni Celsjusza i wietrze 5-8 m/sek. utrzymanie stałej temperatury ciała będzie wymagało dostarczenia organizmowi konia dodatkowych 4-8 Mcal/dobę. Jeśli w tej samej temperaturze będzie padał marznący deszcz, oznacza to konieczność zużycia 10-14 Mcal/dobę. Jeśli jednak osiągniemy maksymalną wielkość porcji podawanego w ciągu całego dnia siana, a ilość uzyskanej w ten sposób energii nie zaspokaja jeszcze zwiększonych potrzeb końskiego organizmu, to jedynym wyjściem jest suplementacja dawki paszy treściwej o dodatkowe składniki.
Konie utrzymywane na tradycyjnej ściółce słomianej najczęściej same podpowiedzą nam, że wymagają zwiększenia dziennej dawki paszy objętościowej poprzez wyjadania słomy. To częsty obrazek, jaki obserwuję w różnych stajniach. W szczególnie mroźnych warunkach, oprócz zwiększenia dawki dobrego siana, można wspomóc się, a właściwie to raczej swojego konia, stosowaniem różnego rodzaju gotowych wysokoenergetycznych mieszanek paszowych. Rynek oferuje w tej chwili całą gamę produktów. Warto jednak to zagadnienie choćby skonsultować ze swoim hipiatrą. Gwałtowne zmiany w prowadzeniu żywienia konia to nie jest dobry pomysł. Zwłaszcza w przypadku koni starszych – mówi Piotr Szpotański.
Woda i kolki
Jak wszyscy doskonale wiedzą, woda jest niezbędnym dla wszystkich żywych organizmów składnikiem. Dzienne zapotrzebowanie konia na wodę to 35-40 litrów. Oczywiście w okresie lata, a szczególnie podczas dużych upałów, zapotrzebowanie to będzie większe. Jednak fakt, że zimą upałów z pewnością nie należy oczekiwać oraz to, że konie wykazują mniejsze łaknienie nie wpływa na to, że podane wcześniej dzienne zapotrzebowanie na wodę możemy traktować z przymrużeniem oka.
Po pierwsze, zwiększona ilość podawanej paszy objętościowej i treściwej (o czym było wyżej napisane) do jej przyswojenia wymaga pobrania stosownej ilości wody. Gdy boks, w którym przebywa nasz wierzchowiec, jest wyposażony w automatyczne poidło, z którego będzie on czerpał w miarę potrzeb, to możemy uznać, że problem ten został w zasadzie rozwiązany. W zasadzie, bo pozostanie jeszcze problem temperatury podawanej wody, o czy będzie za chwilę. Jeśli jednak z jakichkolwiek powodów zdarzy się tak, że woda w rurach zamarznie, to musimy zapewnić mieszkańcowi boksu stały dostęp do wiadra pełnego wody. Co prawda, konie padokowane również w okresie zimy mogą uzupełnić braki w podawaniu wody poprzez zjadanie śniegu. Jednak z kilku powodów nie jest to dobre rozwiązanie. Po pierwsze, zjadany śnieg może być zanieczyszczony. Po drugie, zawiera on (oprócz zamarzniętej wody) spore ilości powietrza, co jak pokazały badania powoduje, że by pozyskać 1 litr wody koń musi zjeść aż 6 razy więcej śniegu. Po trzecie zaś, by roztopić zjadany śnieg, zużywa on niepotrzebnie kalorie niezbędne do utrzymania stałej temperatury ciała, burząc tym samym bilans energetyczny.
Zaniedbania w kwestii pojenia koni w porze zimowej mogą w najlepszym wypadku objawić się niewyjadaniem podanej paszy, apatią i pogarszaniem się ogólnej kondycji konia. To typowe symptomy wczesnej fazy lekkiego odwodnienia konia. Jednak mogą też przynieść przypadki ciężkich kolek. Jak pokazuje doświadczenie, niedostateczna ilość przyjmowanej przez konie wody jest najpoważniejszym czynnikiem występowania w okresie zimowym końskich kolek! – ostrzega Piotr Szpotański.
Jedną z przyczyn niepobierania wody przez konie może być jej zbyt niska temperatura. Przyjęło się, że podawana koniom woda powinna mieć temperaturę z zakresu 7-18°C.
Jednak nasz ekspert z dziedziny weterynarii Piotr Szpotański tak o tym mówi:
Z mojego doświadczenia wynika, że w okresie zimy i dużych mrozów temperatura podawanej koniom wody powinna zawierać się w przedziale 5-7°C. Poniżej tej granicy, kiedy będą w niej pływać kawałki lodu, konie odmówią przyjmowania wody. Niechętnie też piją wodę cieplejszą. Woda w temperaturze kilkunastu stopni akceptowana jest przez konie tylko przy bardzo niewielkich mrozach. Kiedy chwyci mróz, różnica temperatur wydaje zbyt duża, by konie zaakceptowały taką wodę. To bardzo newralgiczny moment. W większości boksów, z którymi się spotykam, są zainstalowane automatyczne poidła. Trudno w tej sytuacji wychwycić moment, kiedy koń zaczyna pobierać zbyt mało wody. Niezbędna jest do tego obserwacja naszych podopiecznych. Tego, jak zachowują się w boksie, na padoku i podczas jazdy. Niewyjadanie pokarmu, apatyczność czy zjadanie śniegu podczas pobytu na zewnątrz powinny wzbudzić u właściciela konia czujność. Sprawdzenie, czy woda nie jest za zimna lub za ciepła (w niektórych stajniach w okresie zimy instalacja wody jest podgrzewana elektrycznie), pozwoli uniknąć poważnych problemów, jak choćby kolki spowodowanej zaczopowaniem przewodu pokarmowego.
Jak więc widać, z pozoru niewiele znaczący szczegół, jakim jest temperatura podawanej koniom wody, może być powodem poważnych problemów zdrowotnych. By ich uniknąć, potrzebna jest odrobina wiedzy i umiejętności obserwowania naszych koni. Z pewnością jest to znacznie tańsze, niż wizyta lekarza hipiatry i nawadnianie konia przy pomocy kroplówki (o konieczności podróży do kliniki i operacji nie chcę nawet wspominać).
O okryciach i modzie
Już od jesieni w wielu stajniach zaobserwować można prawdziwe „pokazy mody”. Niektórzy mieszkańcy końskich boksów zyskują nierzadko kolorowe okrycia, czyli derki. Oferta sklepów jeździeckich jest w tej chwili niezwykle bogata. Producenci wprost prześcigają się, tworząc coraz to nowsze wzory czy nawet całe kolekcje. Ilość wzorów, typów czy rozwiązań kolorystycznych może przyprawić o prawdziwy zawrót głowy. Mamy więc derki dostępne do używania o każdej porze roku, czyli derki letnie, wiosenno-jesienne oraz zimowe. Rozważając jednak zimowe zagrożenia skupimy się na tej ostatniej grupie. W jej ramach możemy wyróżnić derki stajenne i padokowe.
Kiedy i jakie stosować? Czy wszystkie konie powinny być w nie wyposażone?
Spróbujmy odpowiedzieć sobie na te pytania.
Na temat stosowania zimą derek powiedziano już bardzo dużo. Na podstawie mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że niesie to ze sobą więcej minusów niż plusów w odniesieniu do koni z naturalnym pokryciem zimowej sierści. Jeśli jakiś wierzchowiec poddany jest w okresie zimowym ciągłym treningom, a odbywają się one w krytej ujeżdżalni, to jego strzyżenie ma sens. Wymaga to jednak stosowania dla niego derek zarówno podczas przebywania w boksie, na padoku czy przed i po treningu. Derki powinny być przepuszczalne, to znaczy dawać możliwość odprowadzania na zewnątrz końskiego potu, tak by nie dopuścić do przemoczenia włosów końskiej sierści. To absolutnie konieczny warunek, żeby derka spełniła swoje zadanie – tak wypowiada się w tym temacie Piotr Szpotański.
Wiemy zatem, jakie derki powinniśmy stosować: te które pozwalają na odprowadzenie końskiego potu na zewnątrz. Derka, pod którą koń się zapoci, mimo że jest ładna i modna, nie nadaje się do stosowania. Wiemy też, kiedy derki należy stosować. Przede wszystkim wtedy, kiedy z jakichkolwiek powodów (tych racjonalnych, prawdziwych czy też całkowicie niezasadnych) ktoś zdecydował się na strzyżenie swojego konia lub koń nie wykształcił dostatecznie gęstej pokrywy zimowej sierści.
W zależności od panujących temperatur dla koni stojących w boksie można stosować derki polarowe (temperatury zewnętrzne do -5°C) lub dwuwarstwowe derki wykonane z przepuszczającego wilgoć materiału naturalnego (bawełna) bądź nowoczesnych poliestrów.
Jednak nie tylko właściciele koni strzyżonych powinni zaopatrzyć się derki. Te, które porasta bogata i gęsta sierść zimowa, wrócą po jeździe czy treningu z włosem zmierzwionym i przemoczonym. Wszak jak wiemy, system termoregulacji konia to jego pocenie. By ustrzec się komplikacji, po powrocie do boksu i rozczyszczeniu konia powinno się go jak najszybciej wysuszyć. Doskonale do tego celu nadają się derki polarowe. Z jednej strony przepuszczają one wilgoć, a z drugiej skutecznie zapobiegają wychłodzeniu końskiego organizmu.
Dążeniem właścicieli koni powinno być to, żeby ich pupile nie spędzały czasu wyłącznie na jazdach czy treningach i w boksie. Nawet w okresie zimowym przebywanie na padoku doskonale wpływa na poprawę końskiej psychiki. Konie, które dzięki maszynkom do strzyżenia utraciły swoją naturalną ochronę, mogą korzystać z padoku zabezpieczone odpowiednią derką, tak zwaną derką padokową. W grupie tej producenci oferują wyroby, które w odróżnieniu od derek stajennych oferują jeszcze lepszą izolację termiczną i nie blokują swobody galopującego konia. Ponadto ich zewnętrzna warstwa ma znacznie zwiększoną odporność na wszelkie uszkodzenia mechaniczne. Jeszcze parę lat temu, gdy podział ten nie był tak mocno wykrystalizowany, podczas padokowania konie były ubierane w grubsze, cieplejsze derki stajenne. Efektem tego były ciągle problemy z derkami rozrywanymi w okolicy łopatek. Dzięki tym doświadczeniom dzisiejsze derki padokowe posiadają odpowiednie rozcięcia w tym miejscu. Konie zyskały więcej swobody ruchu, a właściciele oszczędzają na kosztach naprawy derek używanych do padokowania swoich podopiecznych.
Jest jeszcze jedna właściwość, którą powinna posiadać dobra derka zakładana na strzyżonego konia podczas jego pobytu poza stajnią. Otóż derka taka powinna zabezpieczać zwierzę przed wiatrem i deszczem. Warto chyba przy zakupie wybrać droższą nieco derkę, której zewnętrzne pokrycie nie będzie przepuszczać padającego często w Polsce zimnego deszczu.
Zimowe kontuzje
Profilaktyka, czyli inaczej zapobieganie, to jak wszyscy wiemy najlepsza metoda walki z kontuzjami naszych koni. Zanim więc śnieg przykryje padoki, warto zadać sobie trochę trudu i usunąć z padoków wszelkiego rodzaju „mechaniczne pułapki” takie jak leżące drągi, niezbyt dużych rozmiarów skrzynki, elementy metalowe (kłódki od drągów, przeszkody) itp. Niewidoczne pod cienką warstwą białego puchu stają się powodem naciągnięć, zwichnięć czy nawet złamań.
Kolejnym zagrożeniem jest występowanie tak zwanej „grudy”. Powstaje ona wtedy, kiedy po okresie roztopów powierzchnia końskiego padoku pełna jest głębokich dziur i nierówności, które po przyjściu mrozu w tym stanie zamarzają.
Liczba złamań, pęknięć czy skręceń, z jaką mamy do czynienia w okresie zimowym, jest przynajmniej pięciokrotnie wyższa w stosunku do okresu letniego. W zasadzie nie ma takiego tygodnia w tym czasie, żebyśmy nie mieli tego typu zgłoszeń. Niestety, często przejeżdżamy do przepadków już nieoperacyjnych. Nie pozostaje już wtedy właścicielowi konia nic, tylko podjęcie tej najtrudniejszej z decyzji. Zastanawiam się nad brakiem wyobraźni właścicieli tych koni czy stajni, w których zwierzęta przebywają. Przecież oni sami zakładają na nogi buty z odpowiednim protektorem, który jest w stanie poprawić ich równowagę na śliskim podłożu. Jeśli to nie przynosi oczekiwanego skutku, to po prostu nie wychodzą z domu. Doprawdy nie wiem, czemu nie przenoszą tych osobistych wzorców na konie. Konie zbyt dużego pożytku z przebywania na padokach w takich warunkach nie będą miały. Nie czując się bezpiecznie, w trosce o zachowanie równowagi, większość z nich będzie po prostu stała. Przecież to nie ma sensu. Jestem gorącym przeciwnikiem wypuszczania koni, kiedy na padoku zalega lód lub jest gruda. Nieważne, czy będą one bez podków, podkute, z wkręconymi hacelami lub bez nich. W takich warunkach jest to proszenie się o kłopoty i niepotrzebne kuszenie losu ‒ mówi Piotr Szpotański.
Kolejna kwestia to konieczność wkręcania haceli w przypadku koni podkutych oraz założenia im ochraniaczy na wszystkie 4 nogi. W przypadkach kiedy konie padokowane są w grupach, obawa przed powstaniem urazu powoduje, że właściciele nie wkręcają im haceli. To poważny błąd. Jeśli nie da się uniknąć łączenia koni w grupy, to lepiej zrezygnować z takiego padokowania i pochodzić z koniem w ręku, niż kusić los i narażać swojego pupila na skręcenie, naderwanie ścięgna czy złamanie kości. Jakże wiele koni przez zimowe urazy ortopedyczne zostało wyeliminowane ze sportu lub jakiegokolwiek użytku.
W przypadku koni zaopatrzonych w podkowy i użytkowanych głównie w plenerowych jazdach zimowych, warto zainwestować w specjalne wkładki, które nie pozwolą na zbieranie się śniegu. Szybko zbierający się śnieg, zwłaszcza pod kopytami przednich nóg, może z czasem tworzyć duże i ciężkie „pacyny”. Oczywiście podniesie to koszty kucia, ale może okazać się to jedyną możliwością uniknięcia kontuzji w wyniku przeciążenia stawów (zwłaszcza kopytowego i pęcinowego).
Abstrahując od powodów, dla których właściciel kuje swojego konia w okresie zimowym, jeśli użytkować go będzie głównie podczas dających niezwykłe wrażenia zimowych jazd terenowych, powinien wyposażyć swojego konia we wkładki przeciwśniegowe. Dobre efekty daje posmarowanie tych wkładek silikonem w sprayu, co powoduje, że śnieg zupełnie się do nich nie klei. Proszę mi wierzyć, że okresie zimowym mam całkiem sporą liczbę wezwań do przypadków skręcenia nadmiernie obciążonych przez koturny z lodu i śniegu stawów. Leczenie takie jest nie tylko długotrwałe, ale też i niezwykle kosztowne. Zastosowanie wkładek z pewnością jest znacznie tańszą opcją – mówi lekarz weterynarii Piotr Szpotański.
Warto też zwrócić szczególną uwagę na stan wszystkich ścieżek, po których będziemy się poruszać z koniem. Ze statystycznego punktu widzenia najbardziej urazowym miejscem jest dojście na padok lub krytą ujeżdżalnię. Przygotowany do jazdy lub puszczenia na padok koń czuje się pewnie w swoim boksie czy stajennym korytarzu. Tymczasem po wyjściu ze stajni, już pierwsze kroki na nieprzygotowanej i oblodzonej nawierzchni mogą zaskoczyć konia i okazać się bardzo feralne w skutkach.
Na koniec
Nie możemy ograniczać naszej troski wyłącznie do chwil, kiedy nasze wierzchowce opuszczają boksy na czas jazdy, treningu lub przebywania na padokach. Dzisiaj konie niestety sporą część dnia spędzają w stajni. Zima i tutaj niesie ze sobą pewne problemy. Wbrew pewnie powszechnemu odczuciu, to nie niskie temperatury stanowią największy problem.
Głównym problemem w okresie zimy, z jakim stykam się u moich klientów w stajniach zamkniętych, nie jest niska temperatura, a wilgotność. Dokładnie mówiąc: zbyt duża wilgotność. W szczelnie zamkniętych stajniach stacjonują chore konie. Podstawową kwestią w takich miejscach staje się zapewnienie odpowiedniej cyrkulacji powietrza. Przy niespełnieniu tego warunku we wnętrzu takiej stajni konie będą się pociły. Skutkuje to tym, że sierść koni staje się przemoczona Otwarcie drzwi, nawet na niezbyt długi czas, spowodować może gwałtowne przechłodzenie całego konia, sięgające nawet do warstw naskórka. To znacznie poważniejsze niż możliwość wychłodzenia konia na padoku. Choć wydaje się to na pozór zupełnie irracjonalne, to utrzymywanie koni w okresie zimy w stajniach otwartych nie oznacza wcale braku troski czy wręcz znęcania się nad ich mieszkańcami. Przy zachowaniu kilku podstawowych warunków konie zamieszkujące takie stajnie będą z pewnością w nie gorszej (jeśli nie lepszej) kondycji niż ich pobratymcy z zamkniętych stajni. Muszę przyznać, że w stajniach otwartych, które obsługuję, nie zdarzyło mi się mieć jakichkolwiek problemów z przeziębieniem ich mieszkańców. Warunkiem koniecznym, by to osiągnąć, jest jednak zdrowy rozsądek i odrobina wiedzy o końskim organizmie ich właścicieli – wypowiada się na ten temat Piotr Szpotański.
Jak widać, okres zimy stawia całkiem owe wymagania i wyzwania przez właścicielami i użytkownikami koni. Jeśli jednak będą oni potrafili myśleć z pewnym wyprzedzeniem i przewidywać skutki zewnętrznych warunków, zima może okazać się dla nich i ich koni okresem niezwykłych doznań i wspaniałych wspomnień.
Źródło: Świat Koni 2/2013