Zdawałoby się, że z pewnych zasad dotyczących opieki nad końmi, osoby zajmujące się tymi zwierzętami zdają sobie doskonale sprawę. Rzeczywistość jednak pokazuje, że i na tym polu pojawia się niekiedy niezrozumienie lub przykładanie zbyt małej wagi do pewnych czynników istotnych w utrzymaniu koni. Skutki tego bywają niekiedy bardzo poważne. Przyjrzyjmy się zatem okolicznościom, i tym mniej, i tym bardziej oczywistym, które mogą przyczyniać się do pogorszenia stanu zdrowia konia.
Za mało paszy objętościowej
Żywienie koni od wieków stanowi temat żywej dyskusji wśród koniarzy. Nie milknie ona i w dzisiejszych czasach, a można nawet rzec, że rozbrzmiewa szczególnie głośno. Z jednej strony pojawiają się coraz nowsze rodzaje pasz, z drugiej – o, zgrozo, objętościowe pasze tradycyjne, zaczynają czasami schodzić na żywieniowy margines.
Pasze objętościowe, ze względu na swój skład chemiczny oraz postać generującą określony sposób ich pobierania, stanowią bezwzględną podstawę w żywieniu wszystkich typów koni. Pasze te dzielimy na objętościowe suche – siano i słoma oraz wilgotne – zielonka, kiszonki. Główną paszą każdego konia powinna być w sezonie pastwiskowym trawa, a w pozostałej części roku jej zastępstwo, czyli siano. Pasza objętościowa dostarcza koniowi wolno uwalnianej energii, wypełnia jego przewód pokarmowy, a jej spożywanie stanowi naturalną i główną formę aktywności tych zwierząt. Za każdym razem, gdy spotykamy się ze zbyt niskim udziałem paszy objętościowej w żywieniu koni, musimy liczyć się z pojawieniem następujących problemów zdrowotnych zarówno somatycznych jak i psychicznych.
Obecnie spotykamy się z trzema bardzo niepokojącymi zjawiskami w dietetyce koni. Pierwszym z nich jest ograniczenie ogólnej ilości paszy objętościowej w żywieniu koni. Drugim - znaczne zwiększenie ilości paszy treściwej przy jednoczesnym, nierzadko drastycznym, obniżeniu udziału paszy objętościowej. Trzecim natomiast – stosowanie różnego rodzaju zamienników tradycyjnych pasz objętościowych, takich jak wysłodki buraczane, z jednoczesnym faktycznym zmniejszeniem na ich konto, podaży siana czy trawy.
Zbyt duży udział paszy treściwej w stosunku do paszy objętościowej jest u koni jedną z głównych przyczyn problemów zdrowotnych na tle żywieniowym.
Skutki stosowania tradycyjnych pasz objętościowych w zbyt małej ilości
- Wrzody żołądka – niedostatek paszy objętościowej stanowi jedną z głównych przyczyn rozwoju choroby wrzodowej żołądka u koni. Żołądek u tego gatunku został przez naturę przystosowany do pobierania paszy przez większą część doby w małych ilościach. Nie zostały więc przewidziane dłuższe okresy głodu. Z tego powodu w obrębie części żołądka zwanej workiem ślepym, nie zostały wykształcone mechanizmy chroniące błonę śluzową przed żrącym działaniem kwasu solnego, który wydzielają w celach trawiennych komórki okładzinowe. Jeżeli żołądek nie jest dostatecznie wypełniony pokarmem, który niejako „zajmuje” sok żołądkowy, wtedy strawieniu ulega wspomniana już błona śluzowa. Poza tym pobieranie przez konia tradycyjnych pasz objętościowych prowokuje długotrwałe żucie i w związku z tym wydzielanie dużych ilości śliny. A ta, trafiając do żołądka, spełnia między innymi funkcję buforującą, a więc stabilizującą odczyn treści pokarmowej na właściwym poziomie. Zbyt niskie pH, a wiec przesuwające się w stronę kwasową, sprzyja uszkodzeniom błony śluzowej. Pamiętajmy, że to właśnie między innymi z tego powodu wysłodków buraczanych nie możemy uznać w pełni za paszę objętościową, nie możemy więc traktować ich jako zamiennika tejże. Suche wysłodki przed podaniem muszą zostać namoczone, a w takiej postaci są przez konia zbyt szybko przeżuwane, nie dając dostatecznie długiego czasu na wydzielenie odpowiedniej ilości śliny.
- Morzyska i inne zaburzenia pracy przewodu pokarmowego – u koni żywionych zbyt małą ilością paszy objętościowej częściej dochodzi do różnego rodzaju zaburzeń trawiennych, których w cięższych przypadkach widoczną manifestacją staje się morzysko, potocznie zwane kolką. Przyczyny zaburzeń tego typu to przede wszystkim niedostateczne wypełnienie przewodu pokarmowego oraz zaburzenie funkcjonowania mikroflory. Właściwe wypełnienie żołądka i jelit jest niezbędne między innymi do sprawnego pasażu treści pokarmowej, za który odpowiedzialne są ruchy perystaltyczne, zwane również robaczkowymi. Większa ilość paszy objętościowej stymuluje jelita do tych ruchów i do przesuwania mas pokarmowych dalej. Odwrotnie działa duży udział pasz treściwych oraz zmniejszona objętość pasz objętościowych. Jeśli brakuje wypełnienia na odpowiednim poziomie, łatwiej będzie w związku z powyższym dochodziło do zaburzeń w pasażu, które objawiać mogą się na przykład kolką na tle zatkania jelit. Niezrównoważenie udziału tych obydwu rodzajów pasz w diecie wpływa również destabilizująco na funkcjonowanie flory bakteryjnej jelit, która jest niezbędna do rozkładu trudno strawnej materii roślinnej. Zbyt duży udział pasz treściwych wręcz uniemożliwia, poprzez zakwaszenie środowiska jelit, trawienie węglowodanów strukturalnych, będących głównym i naturalnym źródłem energii dla koni, zawartym w paszach objętościowych.
- Zaburzenia behawioralne – jak już wcześniej podkreślono, zachowaniem właściwym dla gatunku konia jest konsumpcja paszy objętościowej przez większą część doby. Oznacza to, że trwająca wiele godzin niemożność pobierania i żucia przez te zwierzęta pokarmu, wpływa niekorzystnie nie tylko na stan ich zdrowia fizycznego, ale również psychicznego. Powoduje to bowiem nie tylko permanentną nudę, ale przede wszystkim również frustrację związaną z niemożnością zaspokojenia jednego z podstawowych popędów jakim jest potrzeba jedzenia. W konsekwencji pojawiać mogą się zachowania niepożądane oraz zaburzenia zachowania. Zwierzęta te bowiem żyją codziennie przez większą część doby w stanie chronicznego stresu powodowanego odczuwanym głodem i frustracją, a także nierzadko fizycznymi dolegliwościami wynikającymi z bólu pochodzącego z jamy brzusznej, szczególnie z żołądka na błonie śluzowej którego rozwijają się owrzodzenia. Konie nie posiadające dostatecznego dostępu do paszy objętościowej będą w związku z tym predysponowane do obniżonej tolerancji na bodźce stresowe płynące z otoczenia, co sprawi, że mogą być bardziej nerwowe, a więc trudniejsze zarówno w treningu jak i w opiece. U tej grupy koni mogą również częściej pojawiać się takie zachowania jak na przykład tkanie czy nerwowe chodzenie po boksie.
Jak zminimalizować ryzyko?
Stały dostęp do podstawowej paszy objętościowej, czyli siana i/lub trawy
Jedynym skutecznym sposobom zapobiegania problemom wynikającym z niedoboru paszy objętościowej jest zapewnienie jej w odpowiedniej ilości i jakości. Przy czym paszę tę należy rozumieć w odniesieniu do trawy, siana i słomy. Pamiętajmy, że już samo siano jest zamiennikiem naturalnej paszy jaką jest zielonka. Choć nie jest ono pozbawione wad, to zachowuje większość najważniejszych cech pokarmu, który ma zastępować, z niego bowiem, czyli z trawy, jest przecież wytwarzane przy stosunkowo niewielkiej ingerencji w cechy paszy będącej ostatecznym produktem. W ograniczonym zakresie pewną określoną część trawy i siana można niekiedy zastąpić kiszonką. Wszelkie pasze typu wysłodki buraczane czy trawokulki, poza nielicznymi wyjątkami, nie mogą być traktowane jako zamienniki trawy i siana. Wynika to przede wszystkim z ich nadmiernego rozdrobnienia uniemożliwiającego długotrwałe żucie (wysłodki, trawokulki) jak i odmiennego składu i zbilansowania składników w porównaniu z naturalnym pokarmem (wysłodki buraczane). Pasze tego typu mogą stanowić zamienniki trawy i siana tylko u koni, u których istnieją wyraźne wskazania zdrowotne – przede wszystkim braki w uzębieniu i inne stany uniemożliwiające efektywne żucie. W każdym innym wypadku wspomniane pokarmy mogą być jedynie dodatkami w codziennej diecie, nigdy jednak jedną z jej podstaw.
Dostęp do dobrej jakości słomy
Choć podstawową funkcją słomy jest wchłanianie nieczystości oraz zapewnianie dostatecznie miękkiego i wygodnego miejsca do położenia się, jest ona również jednym z rodzajów paszy objętościowej. Paszy często niedocenianej, a jednak cennej. Choć nie posiada ona zbyt wielu składników odżywczych, to dzięki swym właściwościom fizycznym pozwala koniowi na jej długotrwałe żucie, a więc i wydzielanie większych ilości śliny, wypełnia przewód pokarmowy stymulując perystaltykę oraz zapobiegając rozwojowi choroby wrzodowej żołądka i dwunastnicy, pomaga „wymiatać” z układu trawiennego zanieczyszczenia i resztki niestrawionego pokarmu oraz korzystnie wpływa na układ nerwowy konia zapewniając mu zajęcie i zapobiegając odczuwaniu głodu. Oprócz tego słoma jest przez konie najlepiej akceptowaną spośród różnych rodzajów ściółek co wykazały badania naukowe. Z powyższych względów, o ile nie istnieją przeciwwskazania zdrowotne, głównie dotyczące schorzeń na tle alergicznym, warto uznać prymat słomy i nie rezygnować z niej na rzecz innych, niejadalnych ściółek. Wiele koni potrafi niekiedy nawet zostawić siano, by przez pewien czas spożywać słomę. Niestety w dzisiejszych czasach ten rodzaj ściółki i paszy w jednym coraz częściej odchodzi do lamusa, a konie z limitowanym dostępem do siana, stojąc na niejadalnym materiale ściółkowym, cierpią wielogodzinny głód każdego dnia. W niektórych stajniach u naszych zachodnich sąsiadów, nawet jeśli ze względów logistycznych konieczne jest stosowanie ściółek innych niż słoma, i tak kładzie się jej pewną ilość, by koń miał do niej dostęp w charakterze pokarmu i miejsca do odpoczynku. Na uwagę zasługuje też fakt, że wiele koni szczególnie chętnie oddaje mocz w świeżo pościeloną słomę, co wskazuje na odczuwany w tym zakresie komfort. Jednocześnie warto zauważyć, że konie, zwłaszcza płci męskiej, potrafią przez wiele godzin wstrzymywać oddawanie moczu, jeśli nie mają do dyspozycji stosownego, ich zdaniem, ku temu podłoża. Chodzi tutaj przede wszystkim o nierozbryzgiwanie się strumienia moczu, który mógłby ochlapać kończyny i podbrzusze zwierzęcia. Jak widać, konie bywają w tym zakresie bardzo wrażliwe i uważające. W utrzymaniu koni ze ściółek jadalnych stosuje się najczęściej słomę owsianą i pszenną. Ta druga wykazuje lepsze właściwości chłonne, co do smakowitości zdania koni są podzielone i część preferuje owsiankę, a część bez zastanowienia wybiera słomę pszenną. Pamiętajmy, że słoma, podobnie jak siano i każdy inny rodzaj paszy, musi być zawsze wysokiej jakości, co oznacza, że przede wszystkim nie może być źródłem nadmiernej ilości kurzu, nie może gnić, ani pleśnieć, nawet jeśli grzyb nie jest widoczny, ale jedynie jest nieco zmieniony zapach. Konie nie tylko bowiem słomę jedzą, a spożywanie złej jakości słomy może skończyć się morzyskiem, ale również spędzają w otoczeniu słomy znaczną część czasu, co sprawia, że pleśniejąca słoma może spowodować rozwój wielu schorzeń, w tym przede wszystkim tych tła alergicznego.
Niewłaściwe stosowanie siatek i stosowanie drabinek na siano
Siatki na siano zostały wprowadzone przede wszystkim z dwóch głównych powodów. Pierwszym z nich jest spowolnienie pobierania przez konia siana, a więc wydłużenie czasu spędzanego na jedzeniu. Drugim natomiast – minimalizowanie strat wynikających z zadeptywania siana leżącego na poziomie gruntu. W przypadku drabinek natomiast wydaje się, że mają one jedynie spełniać drugą ze wspomnianych przed chwilą funkcji. Punktem wyjścia do rozważań na temat sposobu, a raczej miejsca zadawania paszy koniom, jest naturalna pozycja jaką te zwierzęta przyjmują podczas jedzenia. I wtedy właśnie mają one opuszczoną aż do ziemi głowę, gdyż pobieranie znakomitej większości paszy opiera się na pasieniu. Jedzenie wyżej rosnących roślin – z krzaków lub krzewów, stanowi jedynie niewielki fragment ich aktywności. W związku z tym ciało konia przystosowane jest do przebywania przez większą część doby w pozycji z opuszczoną głową na co wskazuje budowa anatomiczna. Połączenie więzadła karkowego z nadkolcowym sprawia, że wzdłuż górnej linii konia, praktycznie od uszu do ogona, biegnie twór, który przyrównać można do liny napinającej ciało zwierzęcia. O elastyczność i uniesienie tejże linii chodzi w każdej szkole jeździeckiej. Tylko bowiem to pozwala na swobodę ruchów ukazując cały ich potencjał zarówno w zakresie jak i w energii. Taki sposób poruszania się jest wydajny, ekonomiczny pod względem energii i zużycia tkanek, pozwala tym samym również na niesienie na grzbiecie jeźdźca. Uniesienie grzbietu, które jest warunkiem samoniesienia się zwierzęcia, odbywa się tylko wtedy, gdy górna część jego ciała jest rozluźniona i elastyczna. Przebywanie z głową w dole pozwala wspomnianym wcześniej strukturom na rozciągnięcie się i uniesienie grzbietu. Tym samym oddaleniu od siebie ulegają wyrostki kolczyste kręgów piersiowych. Do tego dążymy w każdej dyscyplinie począwszy od ujeżdżenia i skoków, przez sportowe konne rajdy długodystansowe po western. I należy zaznaczyć, że jest to ważne nie tylko w przypadku sportowego czy wręcz wyczynowego użytkowania konia, ale również rekreacyjnego.
Skutki niewłaściwego stosowania siatek na siano i stosowania drabinek na siano
Dolegliwości i schorzenia ortopedyczne
Tymczasem przebywanie konia przez dłuższy czas w pozycji, w której grzbiet zamiast unosić się, wygina się w stronę ziemi i opada ku niej, generuje całą masę problemów. Dotykają one zarówno tkanek miękkich układu ruchu, generując w nich bolesne spięcia jak i tkanek twardych, czyli kości, a ściślej – wyrostków kolczystych kręgów piersiowych, zbliżając je do siebie i generując kissing spine syndrome. Zespół stykających się ze sobą wyrostków kolczystych, będący polską nazwą tego angielskiego terminu, przebiega pod postacią rozwijających się stanów zapalnych w wyniku wzajemnego uszkadzania się przez te struktury. Kość w tych miejscach zaczyna ulegać patologicznej przebudowie – w jednych miejscach jest tracona, by w innych rozrastać się nadmiernie i łączyć z sąsiednimi wyrostkami. Schorzenie to wiąże się z dużą bolesnością i utrudnieniem w poruszaniu się, co znacznie nie tylko ogranicza wykorzystanie wierzchowe konia, ale nawet może je trwale uniemożliwić.
Biorąc pod uwagę fakt, że koń na jedzeniu paszy objętościowej spędza większą część doby, niezwykle ważna, z puntu widzenia kondycji jego ciała, jest pozycja w jakiej pobiera on pokarm. Opuszczanie głowy i w tym przypadku będzie rozciągało więzadło karkowe i nadkolcowe, unosząc grzbiet i oddalając od siebie wyrostki kolczyste. Długotrwałe przebywanie w pozycji z uniesioną głową będzie natomiast działało odwrotnie, a więc niekorzystnie wpłynie na biomechanikę ciała zwierzęcia. Nie można stwierdzić, że stosowanie u koni siatek na siano będzie miało tak katastrofalne skutki. Należy jednak mieć na uwadze wspomniane mechanizmy. Bez wątpienia bowiem codzienne, wielogodzinne i rozciągnięte w czasie przebywanie z uniesioną głową, analizując je pod kątem biomechaniki ciała konia, będzie podnosiło ryzyko wystąpienia zaburzeń w obrębie wspomnianych wcześniej struktur. Nie od razu będą one zapewne manifestowały się względnie oczywistymi objawami bólowymi, mogą natomiast dawać symptomy mało charakterystyczne jak na przykład trudności z rozluźnieniem się podczas pracy i wynikające z tego dalsze problemy treningowe.
Naturalną pozycją pobierania pokarmu przez konia jest ta, która zmusza go do opuszczenia głowy.
Schorzenia układu oddechowego
Utrzymywanie głowy w niskim położeniu sprzyja poza tym usuwaniu w naturalny sposób wydzieliny dróg oddechowych, która ma za zadanie zlepiać dostające się wraz z wdychanym powietrzem zanieczyszczenia. Siły grawitacji działają podczas pasienia się korzystnie, ułatwiając przesuwanie się owych elementów w stronę gardła i nozdrzy, skąd zostają albo połknięte albo usunięte podczas kaszlu, kichania i parskania (na zewnątrz organizmu bądź z powrotem do środka, ale do żołądka, a nie do dróg oddechowych). Tymczasem przebywanie przez dłuższy czas z uniesioną głową powoduje, że te same siły grawitacji utrudniają wręcz ewakuację niepożądanych obiektów z układu oddechowego. Sprzyja to rozwojowi stanów zapalnych tego układu zarówno na tle zakażeń jak i alergii. Spożywanie siana znajdującego się znacznie powyżej gruntu powoduje, że drobinki wyschniętych roślin oraz kurz unoszą się w sąsiedztwie końskiej głowy. To z kolei stwarza ryzyko wciągnięcia tychże elementów do układu oddechowego i przyczynić może się przede wszystkim do rozwoju schorzeń alergicznych.
Stany zapalne oczu
Niepożądane obiekty mogą dostawać się również do uszu i oczu. W związku z tym u koni korzystających z siatek na siano częściej zdarzają się problemy związane z zapaleniem spojówek. Większe zanieczyszczenia mogą nawet powodować uszkodzenia rogówki i w konsekwencji ich owrzodzenia.
Zbyt wysokie zawieszenie siatki z sianem zwiększa ryzyko rozwoju zapalenia spojówek u koni, a także uszkodzenia rogówki poprzez dostawianie się do oczu zanieczyszczeń z siana.
Jak zminimalizować ryzyko?
Co do drabinek na siano większych wątpliwości nie ma – nie spowalniają one jedzenia przez konia, a umieszczone zbyt nisko stanowią często zagrożenie, że zwierzę zaklinuje w ich konstrukcji kończynę. Tymczasem jednak siatki na siano, choć budzą wiele wątpliwości, posiadają dwie ważne zalety. Pierwszą z nich jest faktyczne spowolnienie pobierania siana przez konia, co jest szczególnie istotne w kontekście konieczności zapewnienia stałego dostępu do siana przy jednoczesnej skłonności danego zwierzęcia do tycia. Drugą natomiast, znaczne ułatwienie w niektórych stajniach procesu karmienia. Wniosek z tego nasuwa się taki, że najlepszą formą zadawania siana jest jego kładzenie na ziemi i jeśli nie ma takiej konieczności, najlepiej wcale zrezygnować z używania siatki. Jeśli jednak pojawia się taka potrzeba należy wieszać ją możliwie nisko, na tyle jednak wysoko, by nie groziła ona zaplątaniem się w nią konia. Warto też korzystać z takich rozwiązań (lub wymyślać je samemu), które pozwalają połączyć zalety siatki ze spożywaniem siana z poziomu gruntu – na przykład w postaci konstrukcji opartej na naprężonej siatce o dostatecznie małych, bezpiecznych oczkach, rozpostartej na pojemniku na siano.
Zatrucia roślinami
Powszechnie uważa się, że konie posiadają zdolność do odróżniania roślin jadalnych od trujących. Badacze zachowań koni mają jednak ku temu wątpliwości. Współczesna wiedza behawiorystyczna zakłada, że konie nie posiadają takiej zdolności, a rośliny jadalne wybierają wiedzione smakiem, gdyż te trujące zwykle nie trafiają w ich gusta. Jako przykład tej tezy podać można zatrucia cisem – rośliną, która pomimo swoich właściwości trujących dla koni, jest chętnie przez nie zjadana, zapewne przez posiadanie pociągającego te zwierzęta smaku. Nawyki żywieniowe dotyczące między innymi wyboru roślin nadających się do konsumpcji źrebięta przejmują od swoich matek na zasadzie naśladowania. Nie trzeba drżeć ze strachu przez wypuszczeniem koni na pastwisko, bo w większości przypadków instynkt tych zwierząt nie zawodzi. Nie zmienia to faktu, że trzeba eliminować czynniki ryzyka zatrucia, do których należą:
- Głód – głodne konie jedzą zachłannie przez co zwracają mniejszą uwagę na to jakie rośliny spożywają. Na pastwisko nie powinny być w związku z tym wypuszczane głodne konie. Zwierzęta te w okresie przebywania w stajni powinny mieć zapewniony stały dostęp do siana. Jeśli tak nie jest, to przed wypuszczeniem na pastwisko należy zadać im porcję siana, która wypełni żołądek i zniesie uczucie głodu.
- Uboga roślinność – jeżeli na pastwisku ubogim w trawę znajdzie się głodny koń, nie będzie on zbytnio przebierał w dostępnej roślinności i tym samym będzie mocniej narażony na spożycie trującej rośliny. Z tego względu należy zapewniać koniom dostęp do dobrej jakości siana w sytuacjach, gdy spędzają sporo czasu na ubogim pastwisku tak, aby miały alternatywę dla jedzenia roślin, którymi normalnie nie byłyby zainteresowane.
- Zwierzęta nowo wprowadzone na dany teren – dobrym zwyczajem jest przyjrzenie się bliżej roślinności porastającej dane pastwisko przed wpuszczeniem na nie po raz pierwszy koni. Warto więc poznać rośliny szczególnie niebezpieczne dla tego gatunku i nauczyć się je rozpoznawać. Ryzyko przy wprowadzaniu na nieznane pastwisko zwiększa się, jeśli jest ono posadowione w innym rejonie geograficznym i porasta je roślinność, z którą dany koń nie miał wcześniej żadnej styczności. Pamiętajmy o zasadzie, że koń na pastwisko nie powinien wychodzić głodny.
- Skoszenie rośliny – o ile konie dosyć sprawnie wybierają rośliny jadalne i unikają trujących, to dotyczy to roślin, które jeszcze są w glebie. Jeśli natomiast zostaną skoszone i podane w formie zielonki lub suszu, to zwierzę to traci zdolność do wybierania jadalnych okazów. W takim przypadku ryzyko zatrucia wzrasta więc niepomiernie i dlatego warto upewnić się czy przypadkiem nie kosimy dla koni czegoś co stanowi dla niech zagrożenie.
Koń zazwyczaj nie ma problemu z wyborem do konsumpcji właściwej, jadalnej rośliny. Problem pojawia się częściej, gdy zwierzę jest głodne, a pastwisko ubogie w roślinność.
Brak szczepień przeciwko tężcowi
Tężec to ostra choroba infekcyjna koni w różnym wieku powodowana przez beztlenową bakterię – laseczkę tężca (Clostridium tetani). Jej objawami są spastyczne skurcze mięśni szkieletowych i nadmierna pobudliwość nerwowa na bodźce ze świata zewnętrznego. Tężec u koni w większości przypadków, nawet po podjęciu leczenia, kończy się śmiertelnie, dlatego tak ważna jest właściwa profilaktyka poprzez szczepienia. Do zachorowań na tężec dochodzi zarówno u ludzi jak i zwierząt. Gatunkami najbardziej wrażliwymi są człowiek i koń. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że w przewodzie pokarmowym konia w sposób naturalny bytuje laseczka tężca, co oznacza, że w otoczeniu tych zwierząt znajdują się groźne patogeny mogące wywołać tę groźną dla życia chorobę. Wystarczy, że u nieuodpornionego organizmu dojdzie do zanieczyszczenia rany materiałem – najczęściej glebą zanieczyszczoną kałem, zawierającym laseczki tężca. Co gorsze, rana nie musi być wcale duża, a bywa, że niekiedy nie jest ona nawet zauważalna. Czasem wystarczy nawet lekkie zadrapanie. Bywa, że zlokalizowanie wrót zakażenia nie jest wcale możliwe. Tymczasem zarówno samo jeździectwo jak i nawet stajenna i wybiegowa codzienność obfitują w sytuacje sprzyjające powstawaniu zarówno niewielkich i pozornie niegroźnych uszkodzeń skóry jak i groźnych, głębokich ran. Szczególnie niebezpieczne są przerwania ciągłości tkanek kopyta z uwagi na jego bliskość podłoża. W związku z tym schorzenia takie jak zatrat, zagwożdżenie, nagwożdżenie i wszelkie inne urazy kopyta jak na przykład przy ograniczonym, ropnym zapaleniu tworzywa kopytowego (tak zwana ropa w kopycie) znacznie zwiększają ryzyko zachorowania na tężec. Bez względu na to w którym miejscu jest zlokalizowana rana, im jest ona głębsza i bardziej zanieczyszczona tym ryzyko zachorowania na tężec jest większe. Drobnoustrój w miejscu wniknięcia do organizmu zaczyna się namnażać i wydzielać do otoczenia toksyny, gdy zaistnieją ku temu odpowiednie warunki, to znaczy powstaną warunki beztlenowe. Jeśli rana jest zakażona innymi bakteriami, które zużywają tlen, to laseczka tężca szybciej osiągnie optymalne dla siebie środowisko. Wszelkie zanieczyszczenia rany takie jak elementy tkanki martwicowej czy ciała obce – na przykład ziemia z domieszką wapnia również znacząco przyspieszają namnażanie się laseczki i wydzielanie przez nią toksyn. Płytsze rany, pomimo z pozoru łatwiejszego dostępu tlenu, również są narażone na rozwój zakażenia, gdy na ich powierzchni rozwija się strup lub tkanka bliznowata, które skutecznie odcinają dostęp powietrza. Warto zaznaczyć, że sama laseczka tężca nie wykazuje właściwości inwazyjnych, co oznacza, że nie przemieszcza się ona po organizmie do którego wniknie. Pozostaje natomiast we wrotach zakażenia i tam przy zaistnieniu odpowiednich warunków produkuje toksyny, które rozprzestrzeniają się po ustroju i odpowiedzialne są za wystąpienie objawów klinicznych.
Gleba zanieczyszczona końskim kałem jest głównym źródłem laseczki tężca w otoczeniu koni.
Przedstawione powyżej realia pociągają za sobą konieczność skutecznego uodparniania przeciwko tężcowi koni i ludzi pracujących z tym gatunkiem zwierząt. Dawniej tężec z uwagi na mniejszy odsetek koni szczepionych, budził wśród posiadaczy koni duże obawy. W dzisiejszych czasach bardzo dużo zwierząt tego gatunku jest już zabezpieczonych za pomocą szczepień ochronnych co sprawia, że o tej jednostce chorobowej coraz więcej osób zapomina. Sprzyja to występowaniu pojedynczych, nieszczepionych koni, których właściciele zwyczajnie zbagatelizowali szczepienie, które przecież nie należy do obowiązkowych. Jednocześnie przez rzadkie występowanie tężca u tego gatunku zwierząt, występują trudności z pozyskaniem surowicy przeciwtężcowej, która stanowi podstawę leczenia jeśli już nieuodpornione zwierzę zachoruje.
Jak zminimalizować ryzyko zachorowania konia na tężec?
- Szczepienia ochronne – szczepienia stanowią podstawową i skuteczną formę ochrony konia przed tężcem. Z uwagi na duże ryzyko zachorowania i wysoką śmiertelność zwierząt tego gatunku chorych na tężec, szczepienia takie powinny być traktowane przez każdego posiadacza koni priorytetowo.
- Natychmiastowe i dokładne opatrywanie wszelkich zranień – nawet niewielkie uszkodzenia skóry takie jak zadrapania czy otarcia powinny zostać dokładnie oczyszczone i odkażone. Środkiem wykazującym działanie bójcze wobec laseczki tężca jest woda utleniona.
- Surowica przeciwtężcowa oraz antybiotyki – stosuje się je w sytuacjach obciążonych ryzykiem zachorowania na tężec, czyli szczególnie w przypadku wystąpienia zranień u nieszczepionych koni.
- Zachowanie zasad aseptyki – wykonując wszelkie zabiegi lekarsko-weterynaryjne u koni konieczne jest zapewnienie najwyższych standardów dotyczących aseptyki.
Szczepienia przeciwko tężcowi stanowią najskuteczniejszą metodę walki z tym schorzeniem u koni.
Przyczyny problemów zdrowotnych u koni często leżą po stronie właściciela choć nie wynikają one wcale z jego złej woli. Czasem winien jest po prostu brak dostatecznej świadomości pewnych mechanizmów i okoliczności mogących sprzyjać wystąpieniu choroby czy po prostu obniżenia komfortu konia. Niniejszy artykuł jest jedynie próbą nakreślenia kilku przykładów czynników ryzyka, które nierzadko są bagatelizowane i stają się powodem większych problemów. Wiedza, troska i wyobraźnia pozwalająca przewidzieć możliwe skutki pewnych okoliczności, to najlepsza profilaktyka problemów zdrowotnych u koni.