Wiosna w pełni swojego rozkwitu zachęca do wyruszenia konno czy to w teren czy trochę dalej – na rajd. Jest to też czas, który dla wielu koni oznacza pastwiskową sielankę. Tymczasem tuż za rogiem stajni kryć się może niepozorne, a jednak groźne dla ludzi i zwierząt stworzenie. Kleszcze, bo o nich mowa, mogą przenosić wiele różnych chorób, spośród których na szczególną uwagę zasługuje babeszjoza. Kojarzona zwykle z groźną chorobą u psów, okazuje się stwarzać zagrożenie również dla koni. Sprawę komplikują zmiany klimatyczne jakie zachodzą między innymi w Polsce. Ocieplanie klimatu powoduje bowiem wzrost liczby kleszczy i wydłużenie okresu ich aktywności, która zaczyna się już nierzadko nawet w okresie późnej zimy.
Mechanizm działania chorobotwórczego
Babeszjozę u koni wywołują przenoszone przez kleszcze pierwotniaki Babesia equi (Theileria equi) i Babesia caballi. Konie i osły są dla tych patogenów żywicielami pośrednimi, żywicielami ostatecznymi są bowiem wspomniane kleszcze. Choć jest to choroba regionów tropikalnych i subtropikalnych, to przez znaczną migrację ludzi i towarzyszących im zwierząt, a także ptaków wędrownych i fakt, że na terenie Polski występuje kleszcz będący żywicielem ostatecznym dla tego pierwotniaka, wystąpienie babeszjozy u koni w naszym kraju jest bardzo prawdopodobne. Zarażenie Babesia caballi u koni stwierdzono już w Europie, Azji, Afryce, Ameryce Południowej i Środkowej, na południu USA, w Australii, Ameryce Północnej, Środkowej i Południowej, Afryce, Azji i na południu Europy. W Polsce pierwszy laboratoryjnie potwierdzony przypadek babeszjozy u konia - dwuletniego ogiera został opisany w Medycynie Weterynaryjnej przez Łukasza Adaszka i Stanisława Winiarczyka w 2008 roku. Jak wygląda rzeczywista skala zachorowań w naszym kraju nie można określić, gdyż wiele przypadków może pozostawać niezdiagnozowanych laboratoryjnie. Babeszjoza stanowi poważny problem u psów, u których nie tylko stosunkowo często występuje, ale nierzadko spotyka się również szczepy pierwotniaka oporne na leczenie. Z tego względu choroba ta również w kontekście koni zasługuje na szczególną uwagę, może bowiem za jakiś czas stać się poważnym problemem.
Piroplazmoza, bo tak niekiedy nazywana jest również babeszjoza, jest ciężką pasożytniczą chorobą krwi. Zwierzęta koniowate zarażają się poprzez wprowadzaną do ich krwi ślinę poprzez żerującego na nich kleszcza. Babesia equi kolonizuje erytrocyty (czerwone ciałka krwi) i w ich wnętrzu przekształca się w swoje kolejne stadium rozwojowe, które się powiększa, a później przedostaje do krwiobiegu. Dochodzi do namnażania się patogenu poprzez podziały i zasiedlania kolejnych erytrocytów, w których kontynuowane jest dalsze namnażanie się. Kleszcz pobiera krew zarażonego koniowatego i w ten sposób sam się zaraża. W jego jelicie czerwone krwinki konia rozpadają się i dochodzi do kolejnych etapów rozwoju pierwotniaka. Patogen uzyskuje zdolność do ruchu i przenika przez nabłonek jelita kleszcza do jego hemolimfy, a wraz z nią do ślinianek i jajników. W wyniku tego kolejne pokolenia kleszczy również zostają zakażone pierwotniakiem. W gruczołach ślinowych pierwotniak rozwija się do stadium inwazyjnego. Różnicą zakażeń Babesia equi i Theileria equi jest komórka docelowa żywiciela. Dla Babesia są to erytrocyty, a dla Theileria – limfocyty (komórki układu odpornościowego). Drugi ze wspomnianych pierwotniaków nie powoduje też zakażenia kolejnych pokoleń kleszczy, gdyż nie kolonizuje jego jajników.
W przebiegu babeszjozy dochodzi w odpowiedzi na zakażenie do wytworzenia w organizmie konia przeciwciał, które niszczą zasiedlone przez pierwotniaka krwinki czerwone, jednocześnie niszcząc również niezaatakowane krwinki, co powoduje ich rozpad. Krwinki są zatem uszkadzane mechanicznie przez pasożyta i przez jego metabolity oraz przez sam układ odpornościowy konia. Rozwija się niedokrwistość, a w naczyniach powstają mikrozakrzepy. Komórki organizmu nie zostają dostatecznie dobrze natlenione i odżywione, kumulują się też w nich produkty przemiany materii, których odprowadzanie jest utrudnione. Rozwija się stan zapalny i poważne uszkodzenie przede wszystkim nerek, ale także wątroby, płuc i mięśnia sercowego.
Kleszcz wpity w skórę konia na klatce piersiowej.
Objawy babeszjozy u koni
Babeszjoza u koni przebiega zwykle w postaci ostrej, ale niekiedy może również przybrać formę podostrą i przewlekłą trwającą wiele miesięcy. Może zakończyć się śmiercią zwierzęcia. Zakażenia Babesia caballi niekiedy kończą się samowyleczeniem w ciągu 12-42 miesięcy. Objawy zakażenia Babesia caballi bywają zróżnicowane. Okres wylęgania choroby trwa kilka dni. Występuje przerywana gorączka, która przekracza 40 stopni Celsjusza. Niektóre konie prawdopodobnie odczuwają bóle mięśni. Mogą pojawić się również objawy pokarmowe wskazujące na zapalenie jelit. Dojść może do odwodnienia oraz zmiany koloru błon śluzowych, które stają się najczęściej blade i zażółcone, a niekiedy przekrwione. Może pojawić się żółtaczka oraz ciemne zabarwienie moczu związane z obecnością w nim barwnika pochodzącego z uszkodzonych krwinek. Theileria equi zwykle wywołuje cięższe objawy. Okres wylęgania wynosi od 10 do 20 dni. Objawy rozpoczynają się od utraty apetytu, posmutnienia i gorączki. Na błonach śluzowych obok zmian barwy jak w zakażeniach Babesia caballi pojawiają się niekiedy również wybroczyny. Koń traci na wadze, ma bóle mięśniowe, jest odwodniony, a na głowie i kończynach powstają obrzęki. Pojawić może się również zapalenie spojówek, obrzęk powiek i łzawienie oczu. Zwierzę szybciej oddycha, a serce pracuje niemiarowo. Mocz zmienia barwę na ciemniejszą przez obecność w nim hemoglobiny. Kał może stać się twardy, suchy i pokryty warstwą śluzu.
Kleszcz, który po długim okresie żerowania i napiciu się dużej ilości krwi odpadł od żywiciela. Im dłużej kleszcz tkwi w skórze zwierzęcia, tym ryzyko transmisji chorób odkleszczowych jest większe.
Rozpoznawanie babeszjozy
W wywiadzie stwierdza się wspomniane objawy i obecność kleszczy u koni. Może jednak zdarzyć się, że kleszcz odpadnie od żywiciela zanim zostanie zauważony przez człowieka. Do badania pobiera się krew, w której rozmazie poszukuje się pierwotniaka. Mogą jednak pojawiać się wyniki fałszywie ujemne, przez nierówne rozmieszczenie pierwotniaka we krwi i charakter jego cyklu życiowego. Znacznie czulsze metody biologii molekularnej (PCR) pozwalają wykryć w organizmie obecność pierwotniaka nawet, gdy nie występują objawy kliniczne. Oprócz tego we krwi chorego konia obserwuje się anemię i zmniejszoną ilość płytek krwi, a także zwiększoną lub zmniejszoną liczbę krwinek białych.
Leczenie babeszjozy koni
W celu zabicia pierwotniaka jako lek pierwszego wyboru stosuje się imidokarb. Niestety, podobnie jak u psów, również u koni należy liczyć się z możliwością oporności patogenu na ten lek. Jeśli wystąpi oporność, stosuje się preparaty zawierające amikarbalid bądź diminazen. Są one jednak mniej bezpieczne w stosowaniu aniżeli wspomniany wcześniej imidokarb.
Okolice pośladków konia, zwłaszcza w miejscach pod ogonem, gdzie skóra jest delikatna, stanowią jedną z głównych lokalizacji przyczepiania się kleszczy.
Zapobieganie babeszjozie u koni
Profilaktyka babeszjozy u koni, podobnie jak u innych gatunków zwierząt, opiera się przede wszystkim na minimalizowaniu ryzyka ukąszenia przez kleszcze. Obecnie na rynku dostępnych jest wiele preparatów działających odstraszająco i/lub bójczo na kleszcze. Główną grupą związków stosowanych przeciwko kleszczom są naturalne i syntetyczne pyretroidy. O ile dla kleszczy są one toksyczne, to dla ludzi i większości zwierząt ich toksyczność oceniana jest jako niska. Należy jednak pamiętać, że wyjątkiem są koty, dla których związki te stanowią silną truciznę. Pyretroidy są również silnie toksyczne dla organizmów wodnych. Substancje działają w sposób kontaktowy, co oznacza, że musi dojść do kontaktu kleszcza ze skórą lub sierścią zwierzęcia. Zazwyczaj preparaty tego typu stosowane są w formie sprayu. Częstotliwość jego aplikowania różni się w zależności od wybranego produktu. Czas działania zwykle wynosi jednak 10-14 dni. Do preparatów dodawane są często filtry przeciwsłoneczne, co jest szczególnie istotne w przypadku koni siwych i o białej sierści (w tym srokatych), z uwagi na podwyższone ryzyko rozwoju nowotworów skóry. W handlu dostępne są również preparaty na bazie olejków eterycznych, których działanie polega na wydzielaniu ze skóry konia zapachu działającego odstraszająco na kleszcze. Zawierają one między innymi geraniol i olej z drzewa herbacianego. Mogą być aplikowane w postaci sprayu lub kropel do wcierania w pachwiny, wewnątrz ud i/lub pod pachami. Częstotliwość ich stosowania jest różna i zależy od rodzaju substancji, jej postaci oraz sposobu aplikacji. Pewną nowością na rynku są urządzenia odstraszające kleszcze, które działają poprzez emitowanie ultradźwięków niesłyszalnych dla ludzi i zwierząt domowych, ale działających na narząd zmysłu kleszcza, który umożliwia mu zlokalizowanie ofiary. Są niewielkich rozmiarów. Uruchamiane są przez wyciągnięcie zawleczki. Wyłączają się automatycznie po 8 godzinach. Zasięg ich działania wynosi 3 metry. Bateria jest niewymienialna i ulega rozładowaniu po czasie 10-12 miesięcy. Wtedy urządzenie należy wymienić na nowe. Skuteczność różnych środków działających przeciwko kleszczom jest różna, a poziom inwazji kleszczy jest odmienny w różnych rejonach kraju. Bez względu na zastosowane rozwiązanie należy w związku z tym po powrocie konia z terenu, a także z pastwiska, dokładnie przeglądać ciało zwierzęcia, zwracając szczególną uwagę na klatkę piersiową, brzuch, pachwiny, pośladki, głowę i kończyny. Szybkie wyjęcie kleszcza w dużym stopniu ogranicza bowiem ryzyko zakażenia chorobami odkleszczowymi. Pamiętajmy, by kleszcza nie smarować żadnymi substancjami oleistymi, ani alkoholem, bo w ten sposób możemy jedynie poprzez wywołanie u niego wymiotów, przyspieszyć transmisję groźnych partogenów.
Podbrzusze, pachwiny i okolice napletka to u koni rejony szczególnie narażone na wpicie się kleszczy.
Choć babeszjoza w chwili obecnej nie stanowi poważnego problemu w populacji koni w Polsce, to biorąc pod uwagę wspomniane w artykule czynniki, należy zdawać sobie sprawę z realnego zagrożenia jakie rodzi. Warto zauważyć, że u psów babeszjoza już jest coraz bardziej problematyczną w diagnostyce i leczeniu chorobą. Pamiętajmy, że i w tym przypadku najlepszą bronią jest zapobieganie zarażeniu poprzez minimalizowanie kontaktu konia z kleszczami.