Pogoda dopisała w dniu otwarcia sezonu wyścigowego 2022 na warszawskim Służewcu. Licznie przybyli widzowie mogli pasjonować się emocjonującymi wyścigami, choć ostatecznie najczęściej wygrywały najmocniej liczone konie. Nie zawiódł współlider rocznika trzylatków Matt Machine, który wygrał najważniejszą gonitwę dnia – bieg o Nagrodę Strzegomia.
Neverland pierwszym zwycięzcą
Tradycyjnie w rozpoczynającej coroczne zmagania gonitwie o Nagrodę Dandolo rywalizowały czteroletnie i starsze folbluty. Solidne tempo narzucił Marysin, za którym blisko trzymał się jeden z faworytów – Blizbor. Z tyłu stawki trzymały się z kolei Neverland oraz Trollstroem. Na prostej dzielnie bronił się Marysin, atakowany od połowy prostej przez Zanzily Passion. Tymczasem po zewnętrznej znakomicie rozpędzał się Neverland, dosiadany przez młodego Oskara Nowaka. W końcówce to właśnie Neverland uzyskał nieznaczną, ale bezpieczną przewagę nad niosącym o 3,5 kg więcej Zanzily Passion. Marysin spokojnie obronił trzecie miejsce przed mocniej od niego liczonym Delosem.
Hodowcą i trenerem Neverlanda jest Andrzej Laskowski. Koń należy do rodziny Laskowskich i trzeba przyznać, że z każdym sezonem wydaje się mocniejszy. W ubiegłym roku wygrał dystansowy wyścig o Nagrodę Sac-a-Papier (3200 m).
Matt Machine i Jolly Jumper punktują dla Macieja Jodłowskiego
Pierwszy tegoroczny meeting wyścigowy był interesujący przede wszystkim pod kątem przeglądu siły rocznika derbowego. Aż cztery gonitwy imienne przeznaczone były właśnie dla trzyletnich folblutów. Najważniejszą z nich, o Nagrodę Strzegomia, wygrał dosiadany przez Dastana Sabatbekova i trenowany przez Macieja Jodłowskiego faworyt – Matt Machine. Kirgiski jeździec prowadził go w czołówce wyścigu, mimo że bardzo mocno poprowadził Roc’h Breizh. Z tyłu prowadzone były z kolei konie Krzysztofa Ziemiańskiego: Kaneshya oraz Marvelous Stam. Tymczasem Sabatbekov zaatakował na Matt Machine wkrótce po wyjściu na prostą finiszował. Ogier odskoczył rywalom, spośród których najdynamiczniej ruszał się Groszek. Niespodziewanie jeden z mniej liczonych koni zaczął zbliżać się do faworyta, ale strata wynosiła już kilka długości. Z dalszej pozycji świetnie rozpędzał się Kaneshya i to on utrzymywał najlepsze tempo w końcówce. Było jednak zbyt późno. Ostatecznie Matt Machine o 0,5 dł. pokonał Groszka, a ten tylko o krótki łeb Kaneshyę. Czwarty na celowniku Tajfun miał już większą startę
Dla Matt Machine to kolejne zwycięstwo na poziomie pozagrupowym. Warto podkreślić, że ogier własności Westminster Race Horses GmbH, niósł o 4 kg więcej od pokonanych rywali.
Stajnia Macieja Jodłowskiego mogła świętować zwycięstwo również w trzeciogrupowym Memoriale Generała Władysława Andersa. Bezkonkurencyjny w nim okazał się Jolly Jumper, na którym Kamil Grzybowski wygrał z wyraźną przewagą nad dwójką Singers Star – Lucky Fate.
Jesienią Jolly Jumper krótko przegrał z Matt Machine w rywalizacji o Nagrodę Mokotowską. Wydaje się, że w wyścigach dystansowych może odegrać większą rolę od towarzysza stajennego. Właścicielami wyhodowanego w Irlandii triumfatora są A. Gawryszewski, Z. Sobolewski i S. Wiśniewski.
Polski Magic wygrał Memoriał Tomasza Dula
Świetne wrażenie w handikapie I grupy sprawił trenowany przez Macieja Janikowskiego polskiej hodowli ogier Magic. Na prostej szybko minął Shy Boya i Serpention. Po chwili uzyskał wyraźną przewagę, ale wtedy zaczął rozpędzać się El Corazone. Wysyłany przez Karolinę Kamińską ogier zbliżał się Magica, jednak weteran Aleksander Reznikov walczył do końca i ostatecznie Magic utrzymał minimalna przewagę. Pozostałe konie osiągnęły celownik ze sporą stratą.
Cannacore wygrywa, Zarine błysnęła
Przeznaczona dla klaczy gonitwa o Nagrodę Dżamajki została rozegrana umiarkowanym tempem. Faworytkami były Cannacore i Kena, które sprawiały najlepsze wrażenie w wieku dwóch lat. I rzeczywiście, na prostej atakująca przy kanacie Cannacore objęła prowadzenie, ale finiszująca polem Kena była już przy niej. Rozpoczęła się walka o wygraną, z której ostatecznie wyszła zwycięsko Cannacore, dosiadana przez Joannę Wyrzyk. Trzecia była Zarine, lekko galopująca w końcówce. Ta ostatnia nie została najlepiej przeprowadzona na prostej i niewykluczone, że mogła liczyć się w rozgrywce.
Właścicielami trenowanej przez Adama Wyrzyka Cannacore są K. Mirpuri i W. Żmiejko.