Rockella-S na koniec 2023 roku została wyróżniona przez portal Hippomundo, jako jedna z najlepszych matek aktualnie startujących koni. To klacz od której rozpoczęła się hodowla Rock Horses, a o tym jak od jednego embriotransferu tworzy się stado liczące ponad 30 koni, porozmawialiśmy z Klarą Kostrzewą-Artymowicz.

 


Rockella-S to holsztyńska klacz urodzona w 1998 roku. Jej ojcem był holsztyński ogier Little Rock, a matką klacz May-Flower po Carolus I. Karierę sportową rozwijała na najwyższych parkurach. Startował na niej krótko Steve Guerdat/SUI oraz z wieloma sukcesami Manuel Fernandez Saro/ESP (10 miejsce CSIO5* Madryt, 8 miejsce CSI4* La Coruna czy 5 miejsce w GP Vejer de la Frontera). W 2010 roku starty na tej klaczy rozpoczęła Klara Kostrzewa, wtedy jeszcze juniorka. Klacz miała wprowadzić ją w sport na dużych koniach, choć po latach okazało się, że zrobiła dużo więcej i miała ogromny wpływ nie tylko na karierę młodzieżową zawodniczki, ale też na kierunek w jakim potoczyło się jej dorosłe życie. Od Rockelli, jeszcze w trakcie kariery sportowej, pozyskiwano embriony, a rodzące się konie wykazywały wiele potencjału sportowego jak i hodowlanego. Przykładem może być chociażby jedna z córek, Delight W, matka ogiera Highlight W (KWPN, Berlin x Clearway), który pod Alberto Zorzi/ITA startował w ME Seniorów 2023. Polska publiczność miała okazję podziwiać go podczas Pucharu Narodów na CSIO w Warszawie, gdzie jego “double clear” przyczynił się do włoskiego zwycięstwa. Pierwsza urodzona u Klary Kostrzewy-Artymowicz klacz od Rockelli-S, I-Rock Flower (po Harley VDL) dzisiaj startuje w konkursach do 140 cm. W kolejnych latach Rockella dała m.in. wałacha Kalahari Rock (po Harley VDL) czy King of Rock (po E Star), doskonale znane ze startów pod Michałem Kaźmierczakiem do poziomu konkursów Longines Ranking. Sukcesy jej potomków pozwoliły Rockelli uplasować się w Top 5 najlepszych klaczy 2023 roku wg portalu Hippomundo, bo dała aż 9 koni, które już mają udokumentowane wyniki międzynarodowe. Z czasem Rockella-S okazała się nie tylko matką doskonałych koni, których dała w sumie 23, ale też założycielką prężnie rozwijającej się hodowli koni sportowych Rock Horses. Do dzisiaj w hodowli Wojciecha Kostrzewy, Klary Kostrzewy-Artymowicz i jej męża, Huberta Artymowicza, urodziło się ponad 30 koni, a 6 kolejnych ma przyjść na świat w tym roku. W rozmowie z Klarą Kostrzewą-Artymowicz dowiadujemy się jaka była Rockella, jak dzięki niej powstała hodowla i jak jej dziedzictwo kontynuowane będzie w przyszłości, dzięki kolejnym pokoleniom koni Rock Horses.

 

Świat Koni: Rockella-S, zanim została matką Rock Horses, była jednym z ważniejszych koni w Pani karierze, a szczególnie w kategoriach młodzieżowych. Jak na siebie trafiłyście, jak potem wyglądała wasza współpraca i co udało wam się osiągnąć?

Klara Kostrzewa-Artymowicz: Trafiłyśmy na siebie tuż po mojej karierze kucykowej, można powiedzieć, że trochę z przypadku. Pojechaliśmy do Holandii szukając małego, zwinnego konia, na którego łatwo będzie się przesiąść z kucyków, a wróciliśmy z dużą kobyłą, która od kucyka była daleko i była zupełnie inna. Rockella jako sportowiec była bardzo pewna siebie, zawsze pomocna, ale wszystko trzeba było robić po jej myśli. Ona zawsze lubiła skakać i bardzo lubiła ten sport, ale nie można było jej za bardzo zmieniać, trzeba było zdać się na nią i zaufać, że ona wie co robi. Z naszych największych sukcesów to z pewnością wygrane Mistrzostwa Polski Juniorów, zdobyty Puchar Polski Juniorów i uczestnictwo w Mistrzostwach Europy. Wszystkie kategorie młodzieżowe przejeździłam na niej z naprawdę dobrymi wynikami.  

 

Rockella i Klara Kostrzewa - Artymowicz (Finał HPP Janów Podlaski 2011)

 

ŚK: Jaka była Rockella-S jako koń i codzienny towarzysz. Czy któreś z tych cech, i jeśli tak to jakie, szczególnie przekazuje swojemu potomstwu? Czy jest jakiś koń w waszej hodowli który wyjątkowo ją przypomina?

K.K.A: Ona była prawdziwą indywidualistką i właśnie bardzo pewnym siebie koniem. Na co dzień była bezproblemowa, w obsłudze czy przy kowalu, ale też wszystko, zawsze, musiało iść po jej myśli. Jak coś jej się nie podobało to po prostu się odwracała i szła w drugą stronę, a była na tyle silna, że mogła sobie na to pozwolić, żeby pokazać swoje zdanie. Faktycznie u większości jej potomstwa to widać, że one mają dosyć mocne charaktery, w takim pozytywnym sensie, bo każdy ma swoją osobowość. Chyba najbardziej podobna do niej jest jej najstarsza córka, która jest u nas czyli I-Rock Flower. Też jest bardzo zdecydowana, pewna siebie i to ona jest bardziej szefową nas wszystkich, a nie do końca my jej.

 

Rockella na emeryturze


ŚK: Rockella-S dała w sumie imponujące 23 źrebiąt, część z nich jeszcze zanim trafiła was. Kiedy zdecydowaliście się na rozpoczęcie hodowli i jakie wtedy mieliście oczekiwania?

K.K.A: Tak, miała trzy źrebaki z embriotransferu zanim my byliśmy właścicielami. Jedną z nich jest Delight W, która później trafiła do hodowli Red Wine. Ta klacz dała ogiera Highlight W, który w tym roku startował w ME Seniorów. My zdecydowaliśmy się w 2012 roku, po zakończonym sezonie otwartym, spróbować pobrać od niej embrion, ze względu na to, że i tak miała mieć w tamtym czasie więcej luzu. Z tego embriotransferu mamy najstarszą u nas I Rock Flower urodzoną w 2013 roku. Rok później miała przerwę od źrebaków, bo startowała cały sezon, a jak poszła na emeryturę to po prostu zdecydowaliśmy się, żeby spróbować zrobić kolejne embriony. Skala tego wszystkiego okazała się jednak o wiele większa niż to co było na początku planowane. Zupełnie nie spodziewaliśmy się do jakich rozmiarów to urośnie. Pierwsza myśl i pierwszy źrebak wynikał, pewnie jak u wielu, z chęci posiadania od swojej klaczy, z którą ma się dobre wspomnienia, potomstwa. Kolejne pojawiły się po prostu jak Rockella była na emeryturze. Czasami udawało się pozyskać też podwójne embriony więc nagle robiło się tych źrebiąt więcej. Można powiedzieć, że pozytywnie wymknęło się to spod kontroli. Zauważyliśmy też, że ta najstarsza klacz wyszła bardzo fajnie, więc tym bardziej, dopóki Rockella była i mogła dawać embriony, po prostu chcieliśmy to jak najlepiej wykorzystać. Co ciekawe, ona sama nigdy nie rodziła. Nawet jak chcieliśmy, to nigdy się tak jakoś nie złożyło. Chociaż tak może miało być, bo ona miała też powiedzmy mało stadny charakter, więc nawet nie wiem czy dobrze czułaby się w roli matki. Na łące z innymi końmi zawsze była szefową, nawet bez specjalnego ustawiania hierarchii. Po prostu jak wchodziła to każdy od razu wiedział kto tu rządzi. Trzymała się z dwiema, może trzema starszymi klaczami, ale nie była takim koniem który lgnie do innych. Ona była bardzo mocną indywidualistką. Musiała bardzo dobrze rozumieć się z innym koniem, w innym wypadku wolała być sama.

 

I-Rock Flower i Klara Kostrzewa - Artymowicz (Jakubowice 2022)

 

ŚK: Czy spodziewaliście się, że hodowla, pierwotnie z jedną klaczą, osiągnie takie rozmiary?

K.K.A: Tak właściwie założenia hodowli nie było w planie. To wyszło zupełnie z przypadku. Tak się złożyło dlatego, że od samej Rockelli źrebaków zrobiło się naprawdę dużo i też dlatego, że wszystkie moje konie sportowe zostały u nas na emeryturze. Klacze spróbowaliśmy sprawdzić w hodowli, żeby, oprócz chodzenia po łące, spełniły się w roli matek. Z tego względu też nie mamy wszystkich koni u siebie, bo właśnie nie planowaliśmy takiej hodowli. Młodzież oraz emerytowane konie są w miejscach, które profesjonalnie się tym zajmują i mają odpowiednie warunki i rozległe łąki. Większość koni hodowlanych mamy w Holandii. Tam były przez lata robione embriotransfery, wiec zostawały tam i matki i potem źrebaki. U siebie w stajni pod Warszawą skoncentrowani jesteśmy na koniach, które rozpoczęły już przygodę ze sportem.

 

I Rock Flower

 

ŚK: Rockella-S niestety zmarła w połowie zeszłego roku, ale jej dziedzictwo trwać będzie prawdopodobnie jeszcze przez długie pokolenia. Czy już teraz macie w swoim stadzie córki Rockelii, zapowiadające się na równie dobre matki?

K.K.A: Mamy nadzieję, że ta najstarsza klacz, która teraz ma 11 lat, będzie przekazywać podobne geny, tym bardziej, że właśnie z charakteru jest do niej bardzo podobna. Ona ma już jednego syna, który jest teraz dwulatkiem, więc jeszcze bardzo młodym koniem, ale zapowiada się ciekawie i jest bardzo podobny do niej. Mamy też już pierwsze źrebaki od innych, młodszych klaczy, ale to są wszystko bardzo młode konie. Trzeba jednak zaznaczyć, że cała linia żeńska u Rockelli była bardzo dobra. Jej matka dała 4 konie chodzące konkursy 150 cm, więc to przekazywanie genów nie jest kwestią samej Rockelli, tylko są to już pokolenia matek, które dawały konie do wysokiego sportu.

 

Kalahari Rock i Michał Kaźmierczak, fot. Liuba Boykova

 

ŚK: Jakie są oczekiwania odnośnie rodzących się źrebiąt? Czy dobierając ogiera spodziewacie się wybitnego sportowca czy raczej zależy wam na innych cechach?

K.K.A: Szczerze mówiąc, u samej Rockelli, to często dobór ogiera był przypadkiem, bo ona już była starsza. Nie najłatwiej było ją zaźrebić, więc często dzwoniłam do kliniki i pytałam które ogiery mają dobre nasienie i z nich wybierałam tego, którego cechy będą najlepiej pasowały do tego co przekazywała Rockella. Ona sama była duża, miała dużo siły, ale wiadomo, że może przydałoby się jej więcej zwinności i elastyczności, więc takich cech starałam się szukać. Jednak wszystkie konie które mamy są naprawdę dobre. Śmiałam się już nawet, że mogłabym kryć czymkolwiek, a i tak wyszedłby z tego dobry źrebak. Widać też, że mimo, iż mamy w jednym roczniku czasem po dwa konie od Rockelli po tym samym ogierze, że to i tak są zupełnie różne konie. Na koniec dnia hodowla wydaje się na tyle loteryjna i tak różnie mieszają się te geny, że nawet pełne rodzeństwa, z tego samego rocznika i chowane w tych samych warunkach, są zupełnie inne. Mają oczywiście cechy wspólne, jak siłę, dokładność czy charakter sportowca, które dziedziczą wszystkie konie od Rockelli. Ja też nie jestem takim hodowcą, który będzie do dziesiątego pokolenia śledził i myślał i kombinował jak te geny najlepiej połączyć tylko jest to raczej jakaś intuicja.


ŚK: Oprócz Rockelli, na której pierwotnie bazowaliście, macie w swoim stadzie też inne klacze. Co to są za konie?  

K.K.A: Nasza hodowla to głównie Rockella, która ma najwięcej źrebiąt i która jest najbardziej znana z tego powodu, ale mamy też inne klacze, które również sprawdzone są w wysokim sporcie. Mamy Wiske, na której sama startowałam w konkursach 150 cm. Od niej mamy najstarszą córkę, która ma teraz 6 lat i klika młodszych źrebaków, które zapowiadają się naprawdę ciekawie. Ta 6-latka też jest do niej bardzo podobna co nas cieszy. Oprócz tego mamy też Wine, która startowała w międzynarodowych konkursach do 140 cm. Ma też już pierwsze źrebaki, które w tym roku zaczną starty, bo mają już 4 lata. Ostatnią klaczą jest Alexa Arista B, która też startowała do 140 cm, więc wszystkie klacze, których używamy w naszej hodowli są po wysokim sporcie. Myślę, że to jest coś co jest niezwykłe i nas wyróżnia. Do hodowli zazwyczaj trafiają klacze po karierze sportowej, ale starsze więc, wiadomo że tych źrebaków będzie mniej, albo takie które z powodów medycznych przerwały karierę albo w ogóle jej nie zaczęły. My jednak bazujemy tylko na klaczach, które są sprawdzone w wysokim sporcie. Mamy więc cztery klacze główne, założycielki. U Rockelli są to już kolejne pokolenia, które dają źrebaki. Kolejne lata pokażą, jak dobrze są te geny przekazywane, ale patrząc na jej linie i na to, że jej matka i prababka dały tyle dobrych koni to nadzieje są duże, ale myślę, że też usprawiedliwione.

 

Na zdjęciu RockHorses od lewej: Keen To Rock; Kalahari Rock; King of Rock


ŚK: Czy czeka Pani na konia, z którym wróci do startów w najwyższych konkursach, a może już taki w waszym stadzie się pojawił?  

K.K.A: Ja mam bardzo dużą nadzieję, że będziemy mogli część wyhodowanych koni zatrzymać na dłużej i będę mogła powrócić na najwyższe parkury na potomkach ukochanej Rockelli i innych zasłużonych dla mnie klaczy.