Kopytni funkcjonariusze służą w trakcie zabezpieczenia imprez masowych jak choćby meczy piłki nożnej czy koncerty rockowe, co jak wiemy nie należy do zadań ani łatwych ani przyjemnych.
Patrolują wraz ze swoimi policyjnymi jeźdźcami ulice wielkich metropolii, miejskie tereny zielone i przedmieścia. Jednym słowem służą nam, zwykłym obywatelom i dbają o nasze bezpieczeństwo.
Służba ta do łatwych nie należy, bo często konie muszą całymi godzinami poruszać się po twardych, brukowych, betonowych czy asfaltowych nawierzchniach. O możliwości nabycia urazu mechanicznego podczas pomeczowej „zadymy” nie wspomnę. Nie może więc nikogo dziwić, że dochodząc do wieku, kiedy służby dalej pełnić nie mogą, do okazów końskiego zdrowia nie należą.
Po osiągnięciu wieku 15 lat końscy policjanci nie przechodzą jednak na należną im emeryturę. Zostają „wybrakowani” i „zdjęci ze stanu”.
Dalsze ich losy są rożne. Niektóre trafiają do szkółek jeździeckich, gdzie dalej służą człowiekowi, pomagając w jeździeckim starcie nowym adeptom.
Niektóre zostają wystawione na przetarg, sprzedane a ich dalszym losem nikt w Policji się już nie przejmuje.
Doskonała ilustracja tej sytuacji jest historia MARSA, 13-letniego konia rasy wielkopolskiej, który swoja służbę w Policji rozpoczął w 2001 roku w Chorzowskim posterunku konnym, przytaczana przez katowicki odział „Gazety”.
Od pierwszych szkoleń los zetknął go z Dariuszem Rekiem, pod którym pracował aż do końca swojej kariery kopytnego policjanta.
Nikogo z miłośników koni nie dziwi, że między nimi zawiązała się ta specyficzna, niewidzialna nic łącząca człowieka i oddanego mu konia.
Pan Dariusz ze swoich pieniędzy opłacał leki i wizyty hipiatrów, kiedy zaczęły się problemy ze zdrowiem MARSA. Częsta nawroty kolek spowodowały, ze nie doczekał on wieku emerytalnego, przewidzianego dla policyjnego konia. Decyzją komendanta śląskiej policji został w grudniu 2009 roku wycofany ze służby z przeznaczeniem do sprzedażny, odmawiając tym samym prośbie jego opiekuna o nieodpłatne przekazanie mu schorowanego konia. Powodem odmowy był fakt, że policjant mieszka w bloku, tym samym nie mając odpowiednich warunków do trzymania wierzchowca. Logiczne. Choć trudno pojąć zasady tej logiki wszystkim właścicielom koni mieszkającym w blokach i trzymającym swoje rumaki w hotelowych boksach rożnych pensjonatowych stajni.
Na pierwszym przetargu do transakcji jednak nie doszło. Cena 1800 zł w zestawieniu z wysokim na 170 cm w kłębie i chudym MARSEM odstraszyła potencjalnych chętnych.
Niebawem ma odbyć się druga aukcja, gdzie cena wywoławcza została zgodnie z zasadami obniżona o 50%. kwota 900 zł z pewnością jest mniejsza niż cena rzeźna, za jaką potencjalny nowy nabywca będzie mógł sprzedać MARSA, zyskując tym samym kilka złotówek „czystego” zysku.
Jak ta cała sytuacja ma się do treści innego aktu prawnego jakim jest ogłoszona w Dz. U. Z 2003 roku nr 106, poz 102 Ustawa o ochronie zwierząt, gdzie w rodziale 1 w art. 1.1 czytamy:
Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę.
Duże zainteresowanie i „medialny szum” wokół tej sprawy dopisały do niej zakończenie niczym happy end z hollywoodzkiej produkcji. W dniu wczorajszym Komendant Wojewódzki Policji w Katowicach podjął decyzję o odwołaniu drugiego przetargu ma konia MARS, który przez 9 lat służył w Komendzie Miejskiej Policji w Chorzowie. O dalszych jego losach zadecyduje specjalnie powołana komisja, której szczególnym dążeniem ma być przekazanie wysłużonego i schorowanego konia jego dotychczasowemu opiekunowi. Warunkiem jednak takiej decyzji będzie podjęcie przez niego zobowiązania, że zapewni on MARSOWI godne warunki egzystencji i właściwą opiekę weterynaryjną.
Jak zapewnia Pan Komendant warunkiem każdego przetargu na policyjne zwierzęta było to, by nabywca zapewnił mu godne warunki bytu i właściwą opiekę.
By zapobiec tego rodzaju wydarzeniom w przyszłości, osobisty nadzór nad decyzją o „emeryturach” policyjnych czworonogów objął Zastępca Komendanta Wojewódzkiego Policji w Katowicach, nadzorujący służby mundurowe.
Więcej o tej sprawie na stronach gazeta.pl i Przystani Ocalenie.