Koń Roku 2021 potwierdził, że jest znakomitym stayerem i we wspaniałym stylu wygrał Wielką Warszawską 2022, tym samym powtarzając ubiegłoroczny sukces.

 

Night Tornado, bo o nim mowa, wkrótce po starcie objął prowadzenie i nie oddał go już do mety, w zasadzie nawet nie pozwalając rywalom się do siebie zbliżyć na finiszu. Drugie miejsce, tak jak rok temu, zajął Petit pod Sergeyem Vasyutovem.  W ten sposób trener Krzysztof Ziemiański dokonał rzeczy niesamowitej, dwa razy z rzędu zaliczając dublet w najbardziej prestiżowej gonitwie w Polsce, w dodatku tymi samymi końmi! Emocjonujące, niedzielne wyścigi oglądały dzisiaj na żywo prawdziwe tłumy – 18 000 kibiców!

 

Tegoroczna edycja Wielkiej Warszawskiej była bardzo mocno obsadzona. Na starcie stawiło się bowiem aż pięć koni trenowanych poza granicami Polski – dwa z Czech, dwa z Francji oraz jeden z Niemiec. Oprócz tego, oczywiście, w komplecie zapisano ścisłą krajową czołówkę. W roli faworyta startował najlepszy koń sezonu 2021 – Night Tornado, ubiegłoroczny zwycięzca. Jego notowania były wysokie, ale wobec licznie przybyłych gości, oraz nieco słabszej formy prezentowanej przez kasztana w pierwszej części sezonu, można było mieć pewne wątpliwości. Trener Krzysztof Ziemiański zapowiadał jednak, że jego konie są w formie. Nie pomylił się.

 

Po starcie, nie było chętnego do podyktowania mocniejszego tempa. Każdy z koni biegł na własny rachunek, nikt nie zgłosił lidera. W tej sytuacji, blisko czoła stawki znalazły się właśnie ogiery ze stajni Krzysztofa Ziemiańskiego – Petit i Night Tornado. Dosiadający tego drugiego Stefano Mura po chwili zdecydował się wziąć na siebie ciężar rozprowadzenia gonitwy. Tempo było rzetelne, ale nie zabójcze. Tym samym włoski jeździec zostawił większość sił ogiera na finisz. Jak cień w dystansie biegł za nim Petit oraz niemal „przyklejona” do kanatu wiceoaksistka Calliepie. Na prostej Night Tornado wyraźnie przyspieszył i zostawił rywali o kilka długości z tyłu. Tymczasem Petit toczył zacięty bój z Calliepie, przy kanacie szarżował derbista Jolly Jumper, a potem usiłowała rozpędzić się Nania. Pozostałe konie miały już zbyt dużą stratę w tym momencie, żeby włączyć się do walki o czołowe miejsca przy bardzo szybkiej końcowej ćwiartce – 28,9 sek.

 

 

Niesamowity błysk Night Tornado na prostej pozwolił Stefano Murze wznieść rękę w geście triumfu jeszcze kilkadziesiąt metrów przed metą – ogier wygrał ostatecznie łatwo o 3,5 dł. Drugi na celownik wpadł Petit, po raz kolejny perfekcyjnie przeprowadzony przez Sergeya Vasyutova. Szyję za nim finiszowała trenowana we Francji Calliepie, natomiast niecałą długość za nim łeb w łeb na metę wpadły polski derbista Jolly Jumper oraz niemiecka czterolatka Nania. Później dobiegły liczone Plontier i oaksistka Lady Iwona, którym najwyraźniej nie pasował sposób rozegrania gonitwy. Dalsze miejsca zajęły dzielne Gryphon, Adahlen oraz goście z Czech – Wilantos oraz Culihrach.

 

Łączny czas biegu – bardzo dobry na torze elastycznym w skali 3,3 – 2’43,6”. To o 3,3 sek. wolniej od rekordowego wyniku Intensa z 2011 roku (2'40,3"), ale najszybciej od 2014 roku. Night Tornado, hodowli SAS Haras de la Huderie, jest własnością Emilii, Joanny, Magdaleny, Zofii i Roberta Traków.

 

Niemiecki Tarkhan pokonał Timemastera

Wielką gwiazdą polskich wyścigów jest także znakomity miler Timemaster, który stawał dzisiaj przed szasną odniesienia trzeciego z rzędu zwycięstwa w prestiżowym biegu o Nagrodę Mosznej. Tym razem się nie udało. Martin Srnec, w mocnym wyścigu, poprowadził go na przedostatniej pozycji, a peleton zamykał niemiecki Tarkhan. Dyktująca surowe warunki od startu Jenny of Success na prostej broniła się w swoim stylu. Zaciekle atakował ją weteran Comin’Through, a Timemaster i Tarkhan rozpoczynały finisz z dalszej pozycji. Konie galopowały tak blisko siebie, że w pewnym momencie wydawało się, że dla Tarkhana zabraknie miejsca. Słowacki dżokej Michal Abik nie zawahał się jednak i zaatakował w niewielką lukę między Comin’Through i Timemasterem. Po chwili przybyły z Niemiec trzylatek objął prowadzenie i wygrał bardzo pewnie. Timemaster po raz kolejny poradził sobie z krajowymi konkurentami, ale nie był w stanie zagrozić gościowi z Niemiec. Nieoczekiwanie trzecie miejsce wywalczył Comin’Thorugh, pokonując wyżej oceniane Jenny of Success i Emiliano Zapatę.

Trzyletni triumfator jest trenowany przez Rolanda Dzubasza dla słynnej stadniny Gestüt Auenquelle, z której wywodzi się m.in. również Torquator Tasso, ubiegłoroczny zwycięzca najbardziej prestiżowej europejskiej gonitwy – Prix de l’Arc de Triomphe.

 

Faworyzowane dwulatki górą

Tego dnia tradycyjnie rozegrano także dwie pozagrupowe gonitwy dla dwulatków, o Nagrody Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Cardei dla klaczy. W tym roku obsada tego pierwszego była dość skromna – ostatecznie na starcie stanęły tylko cztery konie. Zgodnie z oczekiwaniami walkę o wygraną miedzy sobą stoczyły Clyde i Marigold Blossom. Niepokonana wcześniej w trzech startach klacz tym razem nie była w stanie na prostej skutecznie zaatakować ogiera, którego do zwycięstwa, podobnie jak Night Tornado, poprowadził Stefano Mura. Trenerem świetnie rozwijającego się Clyde’a także jest Krzysztof Ziemiański, a właścicielami stajnia Niespodzianka i Marianna Surtel.

 

O tym, że w Polsce też można hodować szybkie konie, przekonał nas w ub. roku Salih Plavac, którego Dakini w sezonie 2021, w wieku dwóch lat, wygrała trzykrotnie. W jej ślady idzie także pełna siostra – Drink Life. Dzisiaj w świetnym czasie (1200 m – 1’11,4”) zwyciężyła w biegu o Nagrodę Cardei (powtarzając osiągnięcie Dakini), od startu dyktując bardzo surowe warunki. W końcówce, silnie wysyłana przez Martina Srneca, odparła atak urodzonej w Irlandii Migliore Speranzy. Z dobrej strony pokazała się trzecia na mecie Blue Sash, natomiast pozostałe klacze minęły celownik z większą stratą. Warto podkreślić, że Salih Plavac jest nie tylko trenerem, ale także hodowcą i właścicielem (wraz z żoną Sabiną) utalentowanej Drink Life.

 

W biegach dla dwulatków na poziomie grupowym także nie zawodziły te najmocniej liczone. Świetne wrażenie sprawił trenowany przez Janusza Kozłowskiego, wyrośnięty Senlis, który bez kłopotów rozprawił się z konkurentami na dystansie 1600 m. Niewykluczone, że jeszcze w tym roku zobaczymy go na poziomie pozagrupowym, np. w biegu o Nagrodę Mokotowską. Zapewne wówczas zmierzyłby się z Clydem. Właścicielką obiecującego ogiera jest Katarzyna Kozłowska, żona trenera.

 

W konfrontacji młodych folblutów polskiej hodowli w imponującym stylu wygrał z kolei Machu Picchu, wyhodowany przez Stadninę Koni Krasne, trenowany przez Małgorzatę Łojek. Zarówno jego, jak i Senlisa, dosiadał dzisiaj Anton Turgaev.