Ludger Beerbaum, człowiek – legenda światowych skoków może mówić, że w ostatnim okresie prześladuje go „mały pech”. 11 stycznia ubiegłego roku niemiecka stacja tv RTL wyemitowała reportaż pokazujący jak stosuje on w treningu zatwierdzoną przed 30 laty metodę „touchieren”

 

Sprawa zrobiła się niezwykle medialna i już następnego dnia swoje negatywne (co zrozumiałe) stanowisko wyraziła FEI. FN (Niemiecka Federacja Jeździecka) nie pozostała „w tyle” i oprócz wdrożenia własnego dochodzenia w tej sprawie, powiadomiła o niej również prokuraturę (pisaliśmy o tym TUTAJ).

 

Prokuratura w Münster nie dopatrzyła się jednak w przedstawionym materiale znamion przestępstwa w postaci naruszenia ustawy o dobrostanie zwierząt i dochodzenie zostało umorzone (pisaliśmy o tym TUTAJ).

 

Pech jednak nie opuścił Ludgera Beerbauma. W trakcie rozgrywania pierwszych w tym roku zawodów z serii Longines Global Champions Tour rozgrywanych w Doha (QAT) niemiecki skoczek podczas startu na 9-cio letnim wałachu Christians Carado spadł z konia po skoczeniu przeszkody nr 2. Upadek okazał się na tyle pechowy, że zawodnik doznał złamania nogi (pisaliśmy o tym TUTAJ).



Tymczasem prowadzona przez FN od stycznia ubiegłego roku przeciwko niemu sprawa została przez komisję dyscyplinarną umorzona. W opinii komisji dyscyplinarnej obrazy zawarte w krótkich filmach opublikowanych przez RTL oraz dostarczonych komisji w późniejszym okresie nie stanowią niezbitego dowodu na to, że w trakcie sfilmowanego ukrytą kamerą treningu Beerbauma doszło do celowego zranienia konia.

 

Czy pasmo „pecha” powiedziało Ludgerowi Beerbaumowi swoje ostanie słowo?